Bąkiewicz chce wygrać w wyborach. Na razie przegrał w sądzie

Bąkiewicz chce wygrać w wyborach. Na razie przegrał w sądzie

Robert Bąkiewicz
Robert Bąkiewicz Źródło: PAP / Andrzej Lange
– Wypowiedź, która padła ze strony Roberta Bąkiewicza w wywiadzie radiowym, była nieprawdziwa – orzekł sąd. Polityk nie zamierza jednak przepraszać, „nawet jeśli sąd będzie chciał go wsadzić do więzienia”.

Robert Bąkiewicz niespodziewanie znalazł się na listach Prawa i Sprawiedliwości. W Sejmie kojarzony z ruchami skrajnie nacjonalistycznymi polityk chce walczyć o prawa kobiet. Jak każdy inny kandydat, idzie po wygraną. Na razie zamiast tego zanotował przegraną w sądzie. I to w trybie wyborczym.

Przed sądem postawił go kontrkandydat z okręgu radomskiego – poseł Koalicji Obywatelskiej Konrad Frysztak. Zarzucił on Bąkiewiczowi kłamstwo w słowach: „Rozmawiałem z panem Frysztakiem, który powiedział, że suwerenność Polski można sprzedać za dwie trybuny na stadionie”.

Bąkiewicz użył swoich słów, przypisał je Frysztakowi

W rzeczywistości takie zdanie z ust Frysztaka nie padły. Wypowiedział je za to Bąkiewicz, który przypisał im autora. Rozmowa na antenie Polsat News dotyczyła dwóch trybun Radomskiego Centrum Sportu.

– Swego czasu powiedział pan, że nie możemy się zgodzić na pozbawienie Polski suwerenności nawet za fundusze z Krajowego Planu Odbudowy. Powinien pan wiedzieć, że prezydent Radomia złożył wniosek do KPO o pieniądze na budowę tych trybun. Gdyby pan to wiedział, nie krytykowałby pan. To są pieniądze, które należą się naszemu krajowi bez dyskusji. – stwierdził Frysztak w kierunku Bąkiewicza.

– Pan jest gotów sprzedać własną suwerenność za dwie trybuny? Gratuluję. Wolę, żeby stadion budować za polskie pieniądze. Unia wykorzystuje KPO do wywierania presji na Polskę – zarzucił w odpowiedzi Bąkiewicz.

Wyrok wydał sędzia, którego Bąkiewicz chciał wykluczyć

Frysztak argumentował pozew tym, że z nagrania jasno wynika kto te słowa wypowiedział. Sam Bąkiewicz także mógł o tym wiedzieć. Rozprawa miała odbyć się kilka dni wcześniej, ale kandydat Prawa i Sprawiedliwości zawnioskował o wykluczenie sędziego. – Nie ma zachowanej bezstronności w prowadzonym postępowaniu – argumentował Bąkiewicz. W ocenie Frysztaka było to granie na czas. – Dla mnie ma to wyłącznie charakter przewlekłości tego postępowania i ucieczki od odpowiedzialności – komentował.

W czwartek do spotkania w sądzie wreszcie doszło. Wyrok wydał sędzia Marek Gralec, którego Bąkiewicz chciał wykluczyć. Orzeczenie padło na korzyść Frysztaka. W opinii sądu informacje podane przez Bąkiewicza były nieprawdziwe. Zakazano mu ich dalszego rozpowszechniania i nakazano umieszczenie sprostowania na stronie internetowej radia, w którym padły słowa polityka.

Ponadto musi on opublikować przeprosiny oraz wpłacić 3 tys. zł na rzecz Stowarzyszenia Pomocy Niepełnosprawnym „Do celu”. Bąkiewicz nie ma jednak zamiaru tego robić. Zapewnia odwołanie do drugiej instancji, a sam wyrok ocenia jako „kuriozalny”. – Nie zamierzam przepraszać Frysztaka, nawet jeśli sąd będzie chciał mnie wsadzić do więzienia – deklaruje Bąkiewicz.

Czytaj też:
Robert Bąkiewicz wstąpił do partii. Nie wybrał ani PiS ani Konfederacji
Czytaj też:
TVP przegrywa proces w trybie wyborczym. Powodem wykluczenie w sondażach

Opracował:
Źródło: Gazeta Wyborcza