Fatalny wynik Konfederacji, zaczęło się wzajemne obwinianie. „Karierowicze już uciekają z okrętu”

Fatalny wynik Konfederacji, zaczęło się wzajemne obwinianie. „Karierowicze już uciekają z okrętu”

Wieczór wyborczy w Konfederacji
Wieczór wyborczy w Konfederacji Źródło: WPROST.pl / Agnieszka Kaszuba
Konfederacja – jak wynika z sondażu exit poll Ipsos – otrzymała 6,2 proc. głosów. To dużo poniżej oczekiwań. – Karierowicze, którzy liczyli na wielki sukces, już opuszczają partię. Ale takich nie potrzebujemy – mówi w rozmowie z „Wprost” wysoko postawiony członek partii. Na wieczorze wyborczym pojawiły się także wzajemne oskarżenia o słaby wynik partii. Najmocniej dyskutowana jest kwestia „ukrycia” na ostatniej prostej kampanii wyborczej Janusza Korwin-Mikkego.

Wieczór wyborczy Konfederacji miał być okazją do wspólnego świętowania. Poseł Michał Urbaniak do sztabu wyborczego przybył nawet z trzytygodniową córeczką, bo niedzielny wieczór miał być przełomowy. Sondaże przedwyborcze dawały partii Sławomira Mentzena około 10 procent. W wakacje poparcie sięgało nawet 12 procent. Tymczasem po sondażowych wynikach wyborów Konfederacja może liczyć jedynie na 14 mandatów w Sejmie. Atmosfera bardziej przypominała więc stypę.

– Mieliśmy wywrócić ten stolik, a wszystko wskazuje na to, że się nie udało – z wyraźnym smutkiem w głosie tuż po ogłoszeniu wyników mówił Sławomir Mentzen, nie kryjąc rozczarowania głosowaniem Polaków.

Później nie chciał już rozmawiać z mediami.

– Masakra, kompletna tragedia. Jest bardziej zgrzytanie zębów, niż radość, a przecież dużo pracy zostało w to wszystko włożone – dało się słyszeć na sali w warszawskim Space Events Club, gdzie zorganizowano wieczór wyborczy.

Zamiast korków szampana, były kieliszki wódki na przełknięcie porażki.

Czytaj też:
W sztabie PiS „bez szału”. Prezes PiS: Czekajmy na rozwój wydarzeń, mogą być ciekawe

Winny Korwin?

Według wielu członków, a przede wszystkim członkiń partii, winny słabego wyniku jest Janusz Korwin-Mikke i jego kontrowersyjne wypowiedzi.

– Tu nie chodzi o to, żeby kobiet było mało. Chodzi o to, żeby nie głosowały, a jeżeli my mężczyźni nie chcemy kogoś wybrać, to już jest nasza sprawa – mówił we wrześniu były prezes Konfederacji.

Dodatkowo, po tym, jak skandal pedofilski z udziałem twórców internetowych stał się jednym z tematów kampanii wyborczej, Korwin-Mikke opublikował kontrowersyjny wpis w mediach społecznościowych.

Normalny mężczyzna nie planuje seksu. Normalny mężczyzna rozmawia z dziewczyną, chce ją lepiej poznać i czasami się myli” – stwierdził w swoim nagraniu.

Szczególnie członkinie Konfederacji nie kryły swojego oburzenia i wprost obwiniały byłego prezesa partii.

– Jestem zawiedziona wynikiem. Zdecydowanie myślę, że pan Korwin, z największym szacunkiem dla jego zasług, za tego rodzaju wypowiedzi, nie powinien już funkcjonować w przestrzeni publicznej. Z największym szacunkiem dla jego zasług, tego rodzaju wypowiedzi absolutnie nie powinien upubliczniać w dobie trwającej kampanii wyborczej, a według mnie w ogóle prywatnie. Oczywiście każdy niech mówi co chce, ale absolutnie i nigdy do mediów. Zdecydowanie się z tym nie zgadzam. Potępiam tego typu wypowiedzi i poglądy. Jestem wciąż nimi zbulwersowana – mówi w rozmowie z "Wprost" Karolina Pikuła, kandydatka partii z Rzeszowa.

– Było mi bardzo ciężko rozdawać ulotki na ulicy, gdy musiałam z tego rodzaju wypowiedzi się tłumaczyć, chociaż jako kobiety Konfederacji, wykonałyśmy kawał ciężkiej pracy – dodaje.

Czytaj też:
Konfederacja ma dość Korwin-Mikkego. Postawili sprawę jasno

Były prezes Konfederacji upiera się jednak przy swoim.

– Moim zdaniem, nie staraliśmy się być partią przebojową. Staraliśmy się raczej nie odróżniać od innych partii. Uważam, że trzeba było iść bardzo ostro do przodu, żeby się różnić. Ale w partii była inna koncepcja, a ja do tej koncepcji nie bardzo pasuję. Co więcej władze partii i mnie, i Brauna, schowały całkowicie, a to jest absolutny błąd – powiedział "Wprost" Janusz Korwin-Mikke tuż po ogłoszeniu wstępnych wyników.

– Moim zdaniem, lokomotywami tych wyborów byli właśnie Braun, Mentzen, ja i Bosak i chowanie nas było absolutnym idiotyzmem. Ale co robić. Teraz jest czas na refleksję – dodał.

Ale nawet jego synowi w kuluarowych rozmowach brakowało argumentów, aby bronić ojca.

– Rzeczywiście, jest wyrazisty i nie trzeba było go chować, ale niektóre słowa może były zbyt mocne – skomentował krótko Jacek Korwin-Mikke.

Inni działacze, nawet płci męskiej, nie byli tak dyplomatyczni.

–Trzeba było go schować wcześniej. Takie wypowiedzi i poglądy nie przynoszą nam chwały – było słychać z wielu stron.

Warto zaznaczyć, że Korwin-Mikke nie został poproszony o wystąpienia na scenie, gdzie przemawiali czołowi politycy partii.

Czytaj też:
Katarzyna Piekarska dla „Wprost”: Ludzie jeździli do innych okręgów, żeby zagłosować przeciwko Kaczyńskiemu

Co dalej z Konfederacją?

Ale nie tylko Korwin-Mikke był punktem zapalnym w komitecie wyborczym Konfederacji. Chociaż Krzysztof Bosak i Sławomir Mentzen słabego wyniku upatrywali w wysokiej frekwencji wyborczej i polaryzacji poglądów Polaków, które oscylowały wokół dwóch głównych partii, to szeregowi działacze, wskazywali na nieudolność prowadzenia kampanii, a także słaby kontakt z mediami. Chociaż wielu z nich upatruje jednocześnie klęski w stronniczym – ich zdaniem – podejściu dziennikarzy do programu i założeń Konfederacji.

– Mieliśmy ten stolik wywrócić, on w pewnym momencie zaczął się chwiać, ale stoi i dalej siedzą przy nim PiS, Platforma, Lewica oraz PSL. To nie jest porażka naszej idei, ta jest niezmienna, słuszna. Jestem przekonany, że kiedyś na pewno wygra. To nie jest też porażka naszych diagnoz, czy też proponowanych przez nas rozwiązań. Czas już tyle razy pokazał, że mieliśmy rację. To jest nasza porażka, kolejna przegrana bitwa, w tej jeszcze myślę wiele lat trwającej wojnie o dumną i bogatą Polskę – mówił Sławomir Mentzen.

– TVP była za PiS, TVN za Koalicją Obywatelską – to były główne głosy działaczy, którzy także przypominali konfrontację Sławomira Mentzena z Piotrem Kraśką na antenie TVN24.

Niezadowoleni z wyniku działacze nie kryli swojego rozczarowania z prognozowanej liczby mandatów w przyszłym parlamencie. Maksymalnie bowiem, jeśli brać pod uwagę sondażowe wyniki wyborów, Konfederacja może liczyć na 14 posłów.

– Karierowicze, którzy liczyli na wielki sukces, już mówią o odejściach, chociaż przed nami jeszcze wybory do europarlamentu i wybory samorządowe. Niech odchodzą. My takich ludzi nie potrzebujemy i może lepiej, jak odejdą teraz, bo czeka nas ciężka praca – mówi jeden z wysoko postawionych działaczy Konfederacji.

Konfederacja zapewniała jeszcze w kampanii, że nie będzie dogadywać się po wyborach ani z PiS, ani z PO, ale po porażce wszystko może się zmienić.

– Zobaczymy jeszcze, kto wejdzie do Sejmu, ale różnie może być – kręcił głową jeden z rozmówców „Wprost”.

– Trzeba będzie pochylić się nad tematem z głębszą refleksją. Może młodzi liderzy to nie był najlepszy pomysł – zastanawia się inny działacz.

Czytaj też:
Kandydatka Konfederacji uderza w liderów. „Ciężko było mi rozdawać ulotki, gdy musiałam się tłumaczyć”
Czytaj też:
Hanna Gronkiewicz-Waltz dla „Wprost”: PiS nie stworzy rządu. Ludzie przestraszyli się Konfederacji