Rekordowa frekwencja, ogromna mobilizacja najmłodszych wyborców i kobiet ze wszystkich grup wiekowych, a także dawno niewidziana w polskiej demokracji sytuacja, gdy minutę po ogłoszeniu wyników wyborów, nie było ostatecznie wiadomo, kto otrzyma od prezydenta wskazanie do utworzenia rządu. Wybory z 15 października przejdą do historii polskiego parlamentaryzmu. Jednak nie wszyscy zapamiętają je pozytywnie.
Turystyka wyborcza, która się nie opłaciła
Jednym z procesów, który był widoczny podczas tych wyborów i który będzie zapewne bardzo dokładnie badany przez politologów, była tak zwana turystyka wyborcza. Występowała ona bowiem zarówno po stronie głosujących, którzy dobierali okręgi wyborcze, aby zmaksymalizować siłę swojego głosu, jak i wśród polityków, którzy szukali miejsc, które dadzą im największą szansę na uzyskanie mandatu do Sejmu dziesiątek kadencji.
Tak jak tego typu taktyka wśród wyborców nie była ryzykowna, tak w przypadku części polityków, decyzja o zmianie okręgu i zostaniu tak zwanym „spadochroniarzem” okazała się bardzo złym pomysłem.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak decyzja o zmianie okręgu wyborczego wpłynęła na kandydatów Prawa i Sprawiedliwości, czyli partii, która co prawda wygrała wybory, ale może mieć problem ze stworzeniem stabilnego rządu i zebraniu większości w Sejmie.
Oni ciągnęli listy PiS
Zacznijmy jednak od nazwisk, które wyraźnie pociągnęły swoje listy. Często, to dzięki nim Prawo i Sprawiedliwość wygrała w danych okręgach. Niejednokrotnie było to zwycięstwo bardzo wyraźne.
Nie sposób nie zacząć od Jarosława Kaczyńskiego, który nie startował ze swojego rodzinnego Żoliborza, ale z okręgu nr 33 w woj. Świętokrzyskim. Uzyskał 177 228 z 310 266 głosów oddanych na PiS. Obecna partia rządząca straciła jednak w regionie dwa mandaty w porównaniu do poprzednich wyborów.
Świetnym wynikiem może się pochwalić także premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu startował w okręgu nr 31 obejmującym m.in. Katowice, Chorzów i Tychy. Uzyskał 117 064 głosy, co stanowiło 72 proc. wszystkich głosów oddanych na PiS w regionie.
Wyborczą lokomotywą okazała się również Marlena Maląg. Minister pracy i polityki społecznej, kojarzona z programami socjalnymi PiS, w okręgu kalisko-leszczyńskim zdobyła 109 870 ze 194 41 głosów oddanych na Prawo i Sprawiedliwość, co stanowi 57 proc. Mimo tego dobrego wyniku PiS straciło w regionie jeden mandat.
W okręgu nr 25, który obejmuje m.in. Gdańsk oraz Sopot, Prawo i Sprawiedliwość zdobyło 155 318 głosów. Aż 100 445, czyli 65 proc. uzyskał startujący z jedynki Kacper Płażyński.
Powody do zadowolenia może mieć Mariusz Błaszczak. Minister obrony narodowej tradycyjnie startował z podwarszawskiego obwarzanka. Spośród 231 905 głosów oddanych na Prawo i Sprawiedliwość, aż 127 578 (55 proc.) stanowił wynik szefa MON. Dobry wynik w okręgu numer 1 odnotowała Elżbieta Witek. Na uwagę zasługuje wynik Adama Andruszkiewicza, który otrzymał tylko 3 tysiące głosów mniej, niż minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
Nie wszyscy pociągnęli swoje listy
To, jakie sukcesy odniosły niektóre „jedynki” na listach, ale także skalę rozczarowań z wyniku innych, pokazuje grafika zamieszczona w portalu X przez Marcina Palade.
Widać na niej doskonałe wyniki Jarosława Kaczyńskiego, Kacpra Płażyńskiego, Elżbiety Witek, Marleny Maląg, Mateusza Morawieckiego, czy Mariusza Błaszczaka. Można na niej zobaczyć jednak również polityków, którzy wyraźnie zawiedli oczekiwania partii.
Wśród najsłabszych jedynek są: Paweł Szrot, który uzyskał tylko 12 proc. głosów oddanych na listę PiS, Ryszard Terlecki (13 proc. głosów), Leonard Krasulski (13 proc.), Krzysztof Szczucki (19 proc.), czy Marek Suski (20 proc.).
Spadochroniarze, którzy nie weszli do Sejmu
Jest jednak grupa polityków startujących z list Prawa i Sprawiedliwości, którym mieszanie w okręgach wyborczych nie przyniosło oczekiwanych efektów. Doskonałym przykładem może być Ryszard Madziar. Startujący z drugiego miejsca na liście w okręgu 7., otrzymał 8817 głosów, co nie dało mu mandatu posła dziesiątek kadencji.
Dużo mówi się też o wyniku Moniki Pawłowskiej, która już w poprzedniej kadencji dołączyła do PiS, mimo że do sejmu dziewiątej kadencji dostała się z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W obecnych wyborach z miejsca 4. w okręgu 7. otrzymała 10789 głosów, co nie wystarczyło, aby dostać się do Sejmu.
Czytaj też:
Wyniki wyborów 2023. Kaczyński z pierwszą deklaracją: Tego jeszcze nie wiemyCzytaj też:
Posłanka PiS straciła sejmowy mandat. Mieszkańcy w euforii: Koniec betonu