Marcin Kowalski: Jak chce się definiować Grupa Azoty?
PAWEŁ JARCZEWSKI: Grupa Azoty jest dziś integralną częścią europejskiego rynku nawozów. Lokujemy na nim zdecydowaną większość naszych produktów. W efekcie konsolidacji staliśmy się jednym z kluczowych graczy w Unii Europejskiej. Tworzymy i wdrażamy najwyższe standardy produkcji i bezpieczeństwa konsumentów. W kwietniu z sukcesem zakończyliśmy audyt programu Product Stewardship. W efekcie otrzymaliśmy certyfikat potwierdzający, że nasza produkcja odbywa się w sposób bezpieczny dla zdrowia i środowiska naturalnego oraz że spełniamy najwyższe światowe standardy. Nie tylko sprzedajemy nasze towary na rynku, ale swoimi działaniami wręcz go kreujemy.
Gdzie pan widzi największe szanse na ekspansję Grupy Azoty? W jakich segmentach produktowych?
Nasza firma, jak wynika z samej nazwy, definiuje się poprzez nawozy, bo to one generują lwią część przychodów. Naszymi atutami są potężne zdolności produkcyjne, bogata paleta produktów i usytuowanie na trzecim co do wielkości rynku rolnym w Unii Europejskiej. Produkcja nawozów ma stałe podstawy rozwoju, widzimy jednak pewne zmiany na globalnym rynku, jak chociażby bardziej ekspansywna polityka handlowa Chin. Dlatego musimy nadal dążyć do poprawy efektywności produkcji i równolegle koncentrować się na przygotowywaniu nowoczesnych formuł nawozów, przystosowanych do konkretnych upraw. Rozpoczęte kilka lat temu inwestycje w nowe produkty nawozowe zostały dokładnie zaplanowane zgodnie z oczekiwaniami klientów i teraz zauważamy znaczący wzrost konsumpcji nawozów płynnych z dodatkami mineralnymi. Nie zależy nam na dużym wzroście zdolności produkcyjnych, ale na specjalizacji w nowoczesnych formułach nawozowych.Jeszcze do niedawna największym wyzwaniem dla managementu była konsolidacja spółek. Co dzisiaj jest strategicznym celem grupy?
Proces konsolidacji polskiej chemii znajduje się w finalnej fazie. Udało nam się zintegrować poszczególne spółki w jedną komplementarną całość. Wprowadziliśmy szyty na miarę procesowy model zarządzania naszą grupą, który już sprawnie funkcjonuje. Już po pierwszym roku konsolidacji dzięki synergii osiągnęliśmy wymierne efekty finansowe rzędu 140 mln zł, a przypomnę, że wstępnie zakładaliśmy 100 mln zł. Wprowadzamy wieloletni program doskonałości operacyjnej, który nazwaliśmy Azoty Pro. W jego ramach w Grupie Azoty będzie wdrożonych wiele najlepszych praktyk w zakresie utrzymania instalacji, prowadzenia procesów zakupowych, systemów zarządczych, a także motywowania i oceniania kadr. Takie programy są realizowane w największych światowych korporacjach. Finalizujemy też pracę nad operacjonalizacją strategii Grupy Azoty do 2020 r. Będziemy inwestować w instalacje produkcyjne. Nakłady inwestycyjne na te najbliższe lata wyniosą 7 mld zł. Mamy też konkretne cele akwizycyjne.
Co dzisiaj stanowi o konkurencyjności przemysłu chemicznego?
Przede wszystkim dostęp do tanich surowców, a najlepiej jeśli są one z własnych źródeł. W ostatnim czasie udało nam się zrobić naprawdę dużo w tej sprawie. Przejęliśmy kopalnię siarki, nabyliśmy w Senegalu spółkę z dostępem do fosforytów, znacząco zdywersyfikowaliśmy dostawy gazu ziemnego do naszych spółek. Wszystkie te działania nie tylko przynoszą nam oszczędności, lecz także częściowo uniezależniają nas od wahań cen surowców. Na etapie badań jest także projekt współpracy z KGHM – wydobywanie w Zatoce Puckiej soli potasowej, która jest niezbędnym surowcem do produkcji nawozów wieloskładnikowych. Kolejną istotną kwestią jest efektywność instalacji. Tu również zrobiliśmy już wiele, modernizując nasz park maszynowy. Efektem tego jest produkcja wysokiej jakości nawozów przy niższych od konkurencji kosztach.
Z punktu widzenia przemysłu chemicznego niezbędnym elementem jest dostęp do energii, przede wszystkim gazu. Jakie są plany grupy związane z inwestycjami w poszukiwania i eksploatację surowców energetycznych?
Gaz ziemny jest podstawowym surowcem w branży nawozów mineralnych. Grupa Azoty do produkcji amoniaku rocznie potrzebuje prawie 2,5 mld m sześc. tego surowca. Dlatego też tak ważna jest dla nas kwestia nie tylko jego cen, ale także bezpieczeństwa dostaw. I tu dzięki liberalizacji rynku gazu zrobiliśmy już bardzo dużo. W 2014 r. już ok. 30 proc. gazu ziemnego kupujemy w umowach poza głównym kontraktem. Oczywiście PGNiG jest i pozostanie kluczowym dostawcą błękitnego paliwa, ale korzystając z nowych rozwiązań, zawarliśmy ostatnio poważne kontrakty na zakup tego surowca za zachodnią granicą. Korzystamy też z lokalnych źródeł, a w ostatnim czasie rozpoczęliśmy również z sukcesem zakupy na giełdzie towarowej. Czekamy na możliwości, jakie przyniesie terminal LNG, i też liczymy na przemysłowe wydobycie gazu łupkowego. Niemniej, to dopiero pieśń przyszłości i w najbliższym czasie będziemy po części zależni od dostaw ze Wschodu, zresztą tak jak Rosja zależna jest od sprzedaży gazu na Zachód. ■