Szuka go prokuratura i policja z całego kraju. Ścigany listem gończym Henryk Stokłosa, który jest zamieszany w aferę korupcyjną w ministerstwie finansów zapadł się pod ziemię. Tymczasem "Super Express" dowiedział się, że byłego senatora widziano przedwczoraj na Śląsku! Rozpoznał go lekarz, do którego gabinetu chory Stokłosa miał przyjść w towarzystwie rosłych ochroniarzy - czytamy w tekście "Namierzono Stokłosę?". - Mogę potwierdzić, że otrzymaliśmy takie zgłoszenie - przyznaje Marek Słomski z gliwickiej policji. - Lekarz powiadomił nas, że właśnie z jego gabinetu, wyszedł poszukiwany Henryk S. Szczegółowo badamy ten sygnał. - Miał bardzo wysokie ciśnienie, 185 na 110 - tłumaczy doktor Kurkiewicz. - Przepisałem mu leki, ale zaznaczyłem, że pomogą tylko na kilka godzin. Poradziłem pacjentowi, żeby pojechał do szpitala, bo to może się dla niego źle skończyć. Doktor Kurkiewicz zrozumiał, że chory nie przez przypadek trafił do niego. W małym, prywatnym gabinecie nikt nie zadaje pytań o imię czy nazwisko, w szpitalu kłopotliwych pytań nie da się ominąć. Wizyta trwała około 15 minut. Lekarz zażądał 30 zł. Wtedy mężczyźni parsknęli śmiechem. - Żartowali, że jestem doktorem Judymem i za darmo leczę - mówi roztrzęsiony lekarz. Lekarz, gdy tylko ochłonął, zadzwonił na policję. Radiowóz przyjechał po czterech minutach. Policjanci kilka razy przesłuchali lekarza. Pokazali mu 10 fotografii - bez wahania wskazał tę z wizerunkiem Stokłosy. - Badałem go. Jestem pewien, że to był on! - zapewnia doktor Kurkiewicz.
Namierzono Stokłosę?
Dodano: / Zmieniono: