Najczęściej są one w szpitalnych kuchniach, magazynach i pralniach. Ale - jak się okazuje - nie brak ich też w salach chorych (w 10 proc. szpitali), na korytarzach (w 12 proc.), a nawet w sterylizatorniach (w 4,3 proc.) oraz na blokach operacyjnych i w gabinetach zabiegowych (w 2 proc.).
- To bardzo niepokojące, bo szczególnie w tych pomieszczeniach powinien być utrzymany zwiększony rygor sanitarny - ocenia dr Aleksandra Gliniewicz, kierownik Zakładu Zwalczania Skażeń Biologicznych PZH.
Dodatkowo na powierzchni ciał szpitalnych prusaków wykryto ponad 80 chorobotwórczych bakterii, z których wiele wykazywało oporność na szereg antybiotyków, a także używanych w szpitalach środków dezynfekcyjnych. Występowanie takich bakterii na ciałach bardzo ruchliwych insektów ułatwia im rozprzestrzenianie się i może być powodem zakażeń szpitalnych.
Oprócz niebezpiecznych prusaków polskie szpitale upodobały sobie też muchy (w 35 proc.), mrówki faraona (w 22 proc.) i pchły (w 12 proc.).
Wprawdzie od poprzedniego badania prowadzonego w latach 1990-95 występowanie szkodników w szpitalach zmniejszyło się o ponad 30 proc., to wciąż jest ich za dużo. - Zwalczanie owadów powinno być jednym z podstawowych elementów dbałości o higienę w szpitalach - dodaje Aleksandra Gliniewicz.
Eksperci z Państwowego Zakładu Higieny przyznają jednak, że walka ze szkodnikami w szpitalach jest bardzo trudna. Najprawdopodobniej nigdy nie uda się ich całkowicie wyeliminować, bo nie ma na to pieniędzy. Natomiast można skutecznie ograniczać występowanie insektów.