Przed warszawskim sądem trwają jeszcze procesy, jakie twórcy afery billboardowej posłowi PiS Jackowi Kurskiemu wytoczyła PO i zwolniona z PZU b. dyrektor biura komunikacji i marketingu Iwona Ryniewicz. Ta afera to efekt doniesienia Kurskiego o rzekomym finansowaniu przez PZU kampanii prezydenckiej Tuska. PZU miało jakoby oddać Platformie za 3 proc. wartości powierzchnię na billboardach, które miały być wykorzystane wcześniej w kampanii "Stop wariatom drogowym".
Kurski rzekomą aferę ujawnił w czerwcu 2006 r. w programie "Teraz my", po czym złożył doniesienie w prokuraturze. Gdy informacje się nie potwierdziły i w grudniu zeszłego roku prokuratura umorzyła główny wątek śledztwa, Kurski w programie "Kropka nad i" mówił: "Śledztwo związane ze ?Stop wariatom drogowym č wykazało już nie w tej części billboardowej, ale w części związanej z pewną firmą, która obsługiwała kampanię PO - mówię o Just i Media Concept - wielomilionowe wyprowadzenia".
Pozwy Just i Media Concept są do siebie bliźniaczo podobne. Obie firmy podnoszą, że przede wszystkim nie miały nic wspólnego ze sprzedażą powierzchni na billboardach zakupionych przez PZU. Domagają się przeprosin "za nieodpowiedzialne stwierdzenia" posła o tym, że "wyprowadziły milionowe kwoty z PZU". Oraz odpowiednio 50 i 25 tys. zł zadośćuczynienia na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy za to, że "ukazane zostały w cieniu afery, której nie ma".
Jacek Kurski: - To mi wygląda na polowanie na gatunek pod nazwą Jacek Kurski.