Szef klubu PO zgłosił wniosek o poszerzenie składu komisji nadzwyczajnej zajmującej się zmianą konstytucji w kwestii aborcji. Sprawa wywołała zaskoczenie, bo autorem zgłoszonego przez Platformę wniosku jest... szef klubu PiS. Liderom obu ugrupowań chodzi o obstrukcję prac, na których zależy Lidze Polskich Rodzin i najbardziej konserwatywnej części PiS.
Wniosek złożony przez Bogdana Zdrojewskiego zakłada poszerzenie składu dziesięcioosobowej komisji o kolejne osiem osób. - To konieczne, bo okazuje się, że materia jest bardzo skomplikowana - mówi gazecie reprezentantka wnioskodawców Elżbieta Radziszewska z PO. Marszałek Sejmu Marek Jurek twierdzi, że chodzi o coś zupełnie innego. Jeśli skład komisji nadzwyczajnej zostanie powiększony, jej prace będą musiały rozpocząć się od początku.
Stąd ten nieoczekiwany sojusz PO i PiS. Kierownictwa obu partii nie chcą bowiem, by w Sejmie doszło do głosowania nad zmianą w konstytucji i wpisania do niej zapisu o ochronie życia od poczęcia. Premier Jarosław Kaczyński i Donald Tusk obawiają się, że to naruszy kompromis zawarty w ustawie z 1996 roku.
Nieoficjalnie politycy LPR nie ukrywają, że po zapisaniu w konstytucji słów "Rzeczpospolita Polska chroni życie od chwili poczęcia do naturalnej śmierci" kolejnym krokiem będzie zaskarżenie tzw. ustawy aborcyjnej do Trybunału Konstytucyjnego. To na pewno roznieci zapomniany już od kilku lat spór.
Na razie marszałek Jurek odrzucił wniosek w sprawie poszerzenia komisji. - Zawierał błędy formalne" - twierdzi.
"Współpracą w złym" nazywają taktyczny sojusz PO i PiS rozmówcy "Dziennika" z LPR. - Zrobią wszystko, by komisja już się nie zebrała w starym składzie - skarży się wiceszef klubu LPR Andrzej Mańka. Wśród ośmiu posłów, którzy dołączą do komisji, ma nie być żadnego z Ligi. Staraniami, by w ogóle w tej kadencji nie dopuścić do głosowania zmiany w konstytucji, koordynuje według informacji gazety minister w kancelarii premiera Przemysław Gosiewski.