Ludwik Dorn w zamian za pozostanie w rządzie dostanie utworzony specjalnie dla niego Komitet Rady Ministrów ds. Informatyzacji. Jeśli odmówi, być może będzie prezesem NIK - pisze "Życie Warszawy".
W kancelarii premiera zakończyła pracę komisja, która badała sprawę prasowych sugestii, że Ludwik Dorn miał tolerować podejrzane kontakty swoich podwładnych. Od wyników pracy tej komisji Dorn uzależnił swoje pozostanie w rządzie.
Jak dowiedziało się nieoficjalnie "Życie Warszawy", komisja nie znalazła potwierdzenia zarzutów wobec wicepremiera.
Szanse powrotu Dorna do rządu jeden z bliskich współpracowników premiera określa na 50 procent. "Byłyby większe, gdyby nie upublicznienie przez Dorna jego listu" - tłumaczy i dodaje: "Premier nie może sobie pozwolić na taką nielojalność. W rządzie dochodzi do różnych napięć i trudno za każdym razem kontaktować się listownie".
O losach Ludwika Dorna ostatecznie zdecyduje zapewne rozmowa w cztery oczy z premierem, do której ma dojść w przyszłym tygodniu - uważa "Życie Warszawy" w artykule "Dorn zostanie szefem NIK?".