Według tej gazety z listy tajnych współpracowników WSI wykreślono dwa nazwiska i dopisano jeden fragment. Prawnicy mówią o możliwym przestępstwie.
Udostępniona opinii publicznej lista tajnych współpracowników WSI liczyła 58 nazwisk. Tymczasem w oryginalnej wersji raportu nazwisk było 60. Jak ustalił "Dziennik", wycięto nazwisko dziennikarza, który dzięki poparciu PiS został niedawno szefem jednego z lokalnych mediów publicznych. Drugą osobą, która zniknęła z oficjalnej wersji jest szef dużej fundacji.
Gazeta rozmawiała z usuniętymi z listy osobami. Twierdzą, że nic nie wiedzą o tym, że były w tajnej wersji raportu. Obie też zaprzeczają, że współpracowały ze służbami.
W raporcie dopisano przynajmniej jedno zdanie. Akapit poświęcony historykowi Andrzejowi Grajewskiemu rozszyfrowanemu jako konsultant WSI uzupełniono o słowa: "Kwestionuje też część podpisów pod potwierdzeniami odbioru pieniędzy, uznając je za sfałszowane".
Wicepremierzy Andrzej Lepper i Roman Giertych, którzy obok innych najwyższych rangą urzędników byli adresatami raportu, nic nie widzieli o ingerowaniu w treść dokumentu. "Jeśli macie rację, to jest to poważne złamanie prawa przez Macierewicza" - powiedział wicepremier Roman Giertych.
O to, dlaczego wycięto dwa nazwiska, "Dziennik" spytał Antoniego Macierewicza. "Bez komentarza" - odpowiedział.