CBA pyta anestezjologów o zgony pacjentów

CBA pyta anestezjologów o zgony pacjentów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nowy wątek afery w szpitalu MSWiA. CBA przesłuchuje warszawskich anestezjologów - sprawdza, dlaczego odsyłali do tego szpitala pacjentów, od których potem pobierano organy - dowiedziała się "Rzeczpospolita".

Na konferencji prasowej poświęconej zatrzymaniu kardiochirurga Mirosława G. minister sprawiedliwości przypomniał aferę łowców skór. Dziennik ustalił, że jednym z wątków, które sprawdza Centralne Biuro Antykorupcyjne, są możliwe nieprawidłowości w orzekaniu przypadków śmierci mózgowej u pacjentów w szpitalu MSWiA, od których można było pobrać organy do przeszczepów. W środowisku lekarskim wieje grozą.

"Po rozmowie z funkcjonariuszami jeden z lekarzy oświadczył, że więcej nie będzie brał udziału w żadnych procedurach transplantacyjnych. Miał dość" - przyznaje szef warszawskiej Izby Lekarskiej Andrzej Włodarczyk.

Sami lekarze, którzy byli przesłuchiwani - czasem po kilka godzin - na rozmowy z prasą się nie zgadzają. Podpisują bowiem zobowiązanie, że nie będą informować ani o treści przesłuchania, ani nawet o tym, że się odbyło - informuje gazeta.

CBA nie podaje, w jakim kierunku toczy się śledztwo. "Powiem tylko, że w tej sprawie pojawiają się nowe, ciekawe wątki. Będą kolejne zatrzymania" - mówi rzecznik CBA, Tomasz Frątczak.

"W przewożeniu pacjentów do bardziej specjalistycznych szpitali nie ma niczego nagannego" - komentuje krajowy konsultant ds. anestezjologii, prof. Krzysztof Kusza.

Według prof. Janusza Wałaszewskiego, dyrektora Poltransplantu, instytucji, która odpowiada za przeszczepy w Polsce, anestezjolodzy nie powinni się niepokoić. "Wszyscy jesteśmy przesłuchiwani. Wkrótce śledczy sprawdzą przepisy i sami się przekonają, że określanie śmierci pacjenta w specjalistycznym szpitalu to coś zupełnie normalnego" - mówi "Rz".

Pojawiły się już efekty zamieszania: od wybuchu afery z przeszczepami w szpitalu MSWiA i publicznych wypowiedzi, że Mirosław G. mógł popełnić zabójstwo, liczba organów pobieranych do przeszczepu gwałtownie spadła. W styczniu od osób zmarłych pobrano ponad 40 organów, w lutym zaledwie kilkanaście. Lekarze twierdzą, że część rodzin zmarłych nie wyraża na to zgody, również lekarze zwlekają z decyzjami o stwierdzeniu śmierci mózgowej. "Jeszcze nie bijemy na alarm" - mówi prof. Wałaszewski. "Na razie mamy do czynienia z chwilowym spadkiem. Jeśli tendencja się utrzyma, będziemy mówić o groźnym zjawisku" - dodaje.