Najnowsze badania Banku Światowego stoją w opozycji do głoszonej przez przedsiębiorców tezy, że zmniejszenie klina podatkowego jest remedium na największe bolączki rynku pracy - wysokie bezrobocie i rozległą szarą strefę.
"To są, niestety, w dużym stopniu mity, które nie mają potwierdzenia w rzeczywistości" - twierdzi dr Jan Rutkowski.
Klin podatkowy to różnica między kosztami ponoszonymi przez pracodawcę a tym, co pracownik dostaje do ręki. W Polsce różnice są spore - na każde 1000 zł wydane przez pracodawcę, do pracownika trafia 830 zł jako płaca brutto i tylko 560 zł jako płaca netto. Przedsiębiorcy od lat twierdzą, że to właśnie tak duży klin jest główną barierą wzrostu zatrudnienia - czytamy w dzienniku.
Co innego pokazują jednak międzynarodowe badania porównawcze poświęcone kosztom pracy, jakie ostatnio przeprowadził dr Rutkowski. Wyniki jego pracy zostaną wkrótce opublikowane w raporcie BŚ poświęconym finansom publicznym w Europie Centralnej i Wschodniej.
Podstawowym mitem jest twierdzenie, że obniżka klina podatkowego przekłada się na dynamiczny wzrost liczby miejsc pracy. Prawda jest taka, że wzrost zatrudnienia jest dosyć nikły. Obniżenie np. składek na ubezpieczenia społeczne o 10 punktów proc. (a więc o bardzo dużo) daje w efekcie 1-, 3-proc. przyrost miejsc pracy.
Jeszcze gorzej jest z ograniczaniem szarej strefy. "Związek między obciążeniami pracy a szarą strefą jest słabszy, niż się wydaje. Wyniki badań wskazują, że na nieformalne zatrudnienie ma wpływ tak wiele czynników, że jako winowajcę trudno wskazać właśnie ten jeden" - argumentuje Rutkowski.
Kolejny mit - pisze "Życie Warszawy" - mówi, że duży klin podatkowy podnosi koszty i przez to obniża zapotrzebowanie na pracowników. "Badania pokazują, że pracodawca z reguły przerzuca koszty składek na ubezpieczenie społeczne na barki pracowników" - twierdzi Rutkowski. "Skutkiem wysokich obciążeń parapodatkowych nałożonych na wynagrodzenia jest po prostu niższa płaca netto" - dodaje.