Prawie dwa tygodnie na Antypodach i to na koszt Skarbu Państwa. Taką przyjemność zafundowała sobie delegacja senatorów i posłów, która wybiera się właśnie w podróż marzeń do Australii i Nowej Zelandii - dowiedział się "Dziennik". Towarzyszyć im będzie 69 urzędników, tłumaczy i biznesmenów.
Politycy, którym udało się znaleźć w składzie delegacji, twierdzą, że ta egzotyczna podróż, na dodatek prezydenckim samolotem, nie ma nic wspólnego z turystyką. "To czysto robocza wizyta. Mamy spotkanie za spotkaniem" - przekonuje nas poseł PO i członek Polsko-Australijskiej Grupy Parlamentarnej Stanisław Gorczyca, który do tej pory nie był jeszcze na Antypodach.
Przyznaje jednak, że chciałby chociaż na chwilę zajrzeć na Bondi Beach w Sydney, jedną z najpiękniejszych plaż na świecie. "Ta atrakcja może nam umknąć, bo takiego punktu chyba nie ma w naszym programie" - martwi się.
Więcej optymizmu ma jego klubowy kolega Jakub Rutnicki, który także zasiada w Polsko-Australijskiej Grupie Parlamentarnej. "Może uda mi się zanurzyć stopę w oceanie" - mówi gazecie. Kąpiel w Pacyfiku nie jest jednak tym, na co Rutnicki cieszy się najbardziej. Na jego stronie internetowej czytamy, że "marzy mu się podróż do Nowej Zelandii". A na tej urokliwej wyspie posłowie spędzą całe cztery dni.
Tak sprecyzowanych oczekiwań nie ma za to inna uczestniczka delegacji posłanka Samoobrony Renata Rochnowska, która w Sejmie zajmuje się finansami publicznymi. "To klub wytypował mnie do tego wyjazdu. Wybrali mnie, bo znam angielski" - przyznaje z rozbrajającą szczerością.
Oprócz tej trójki polski Sejm w Australii będzie reprezentować jeszcze Janusz Dobrosz z LPR i Stanisław Zając z PiS. Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, który ma stać na czele delegacji, przyznaje, że nie wie, dlaczego jadą akurat te osoby.
"Reprezentację poselską wybiera Marek Jurek" - tłumaczy. Skład parlamentarnej delegacji uzupełnia jeszcze dwóch senatorów. Na wycieczkę do Australii załapali się jeszcze wiceminister zdrowia Bolesław Piecha i prezes rządowej Agencji Rozwoju Przemysłu Paweł Brzezicki. Pierwszy ma podpatrywać, jak funkcjonuje tamtejsza służba zdrowia, a drugi - zachęcać biznesmenów do inwestowania w Polsce - informuje "Dziennik".