Przychody prywatnych przychodni rosną o 20 - 30 proc. rocznie. W tym roku to tempo powinno być jeszcze szybsze - dzięki ułatwieniom podatkowym dla pracodawców. Przedsiębiorcy z branży zacierają ręce, podliczając przyszłe zyski. Część z nich już myśli o szukaniu na giełdzie pieniędzy na dalszy rozwój.
Ten gwałtowny rozwój prywatna służba zdrowia zawdzięcza złemu stanowi publicznej opieki medycznej, ale nie tylko. "Przyczyn jest kilka: wzrost gospodarczy, poprawa kondycji finansowej przedsiębiorstw, a także kłopoty firm z pozyskiwaniem pracowników. Firmy, chcąc pozyskać nowy albo zatrzymać dotychczasowy personel, oferują im dodatki pozapłacowe, w tym opiekę medyczną albo dodatkowe ubezpieczenia emerytalne" - mówi członek zarządu Lux-Med Anna Rutkiewicz.
Nic dziwnego, że prywatna opieka medyczna to znaczący segment naszej gospodarki. Jego roczne przychody szacowane są na 12 - 15 mld zł. Z jego usług korzysta stale lub sporadycznie ok. 1,5 mln osób, choć co odważniejsi analitycy mówią o 2 mln.
Oprócz najbardziej popularnej opieki w postaci pakietów wykupywanych przez pracodawców, tzw. abonamentów (o łącznej wartkości ok. 700 mln zł), obejmuje też usługi świadczone przez prywatne gabinety, placówki diagnostyki, laboratoria analityczne, prywatne przychodnie specjalistyczne i małe przychodnie osiedlowe, a także szpitale, których jest już blisko 190.
Wśród firm wykonujących diagnozy, jak wynika z szacunków Euromedic, prywatne przychodnie już dwukrotnie przeważają nad państwową służbą zdrowia.
Eksperci są pewni, że prywatne firmy opieki zdrowotnej odniosą sukces. "Jedną z głównych zalet prywatnych klinik czy szpitali jest bezkolejkowy dostęp do różnych specjalistów, zwykle niekrępowany skierowaniami, co jest sporym mankamentem systemu publicznego" - mówi "Rzeczpospolitej" dr Adam Kozierkiewicz z Ogólnopolskiego Związku Prywatnych Pracodawców Służby Zdrowia.