Wynika z niej, że polityka lewicy ostrzeżono, że jego wrześniowa biesiada z biznesmenem została zarejestrowana. Dlatego zdenerwowany po raz kolejny przyszedł do Gudzowatego - podaje "Dziennik". Druga taśma zaczyna się od wymiany uprzejmości.
Gudzowaty: "Co grubasku? Co słychać?" Oleksy: "Dobrze wyglądasz". Spotkanie odbywa się 2 października w biurze Gudzowatego. Jego zapis jest w prokuraturze. "Nie wiedziałem, że jesteś aż tak sprytny. Tylko po co?" - pyta podczas rozmowy Gudzowatego Oleksy. Rozmowa różni się od trzygodzinnej biesiady przy obiedzie i winie z 14 września. Trwa tylko 25 minut.
Oleksy jest spięty: "Nie ty mnie przesłuchujesz dzisiaj, tylko ja ciebie. Tym razem ja ciebie". Polityk przynosi sensacyjną informację. Od emerytowanego pułkownika wywiadu dowiedział się, że Gudzowaty nagrał ich pierwszą rozmowę. Biznesmen zapewnia, że nie wie o nagraniu. Nie wyklucza, że jego ochrona mogła zarejestrować pogawędkę sprzed dwóch tygodni. Tłumaczy, że prokuratura bada sprawę gróźb wobec jego najbliższych:
"Mamy teraz stan absolutnej wojny. (...) Nasza ochrona ma swoje procedury, o których nawet ja nie wiem i wiedzieć nigdy nie będę" - mówi. Oleksy utrzymuje jednak, że to sam Gudzowaty jest winny: "On [pułkownik - red.] nie powiedział, że rozmowa została nagrana, ale że ty ją nagrałeś. Dlatego, jeśli normalnie została nagrana to ch... Wiadomo, techniki są wszędzie. A on użył określenia, że ty ją nagrałeś". Były premier, choć zdenerwowany, dodaje, że sprawa nie ma dla niego znaczenia: "Mnie to wisi. Bo mnie już bardziej zaszkodzić nie można" - opowiada.