Raport o patologiach w górnictwie przepadł

Raport o patologiach w górnictwie przepadł

Dodano:   /  Zmieniono: 
Z resortu spraw wewnętrznych zniknął dokument o patologiach w górnictwie. Kto tuszuje brudne interesy węglowe - pyta "Puls Biznesu".

Z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA) wyparował raport o postępowaniach przygotowawczych prowadzonych przez policję i prokuraturę. Traktował o nieprawidłowościach w obrocie węglem. Zespół, który go opracował, wskazał Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) i Centralnemu Biuru Śledczemu (CBŚ) Komendy Głównej Policji (KGP) na konieczność monitorowania ekonomicznych i wręcz kryminalnych mechanizmów na tym rynku.

- Analiza wykazała, że nieprawidłowości mogły wiązać się z przestępczością zorganizowaną i odnosić do rozległych powiązań w systemie energetycznym: w kopalniach, sieciach energetycznych czy w hutnictwie - precyzował w 2006 r. Tomasz Skłodowski, ówczesny rzecznik resortu.

2 lutego 2007 r. Ludwik Dorn, minister spraw wewnętrznych, stwierdził, że były naciski polityczne na policję w sprawach tzw. afer węglowych, znikały dokumenty. Kto naciskał? Jakie dokumenty? Tego wicepremier nie chciał ujawnić.

Kilka miesięcy temu Paweł Poncyljusz, wiceminister gospodarki odpowiedzialny do niedawna za górnictwo, zwrócił się do premiera Dorna o udostępnienie raportu. - Nie dostałem, bo go nie ma - mówi Paweł Poncyljusz. - Potwierdzam, że w resorcie nie odnaleziono raportu dotyczącego spraw węglowych - stwierdza Michał Rachoń, rzecznik MSWiA.

Premier Dorn - po wewnętrznej kontroli w ministerstwie - skierował pod koniec grudnia 2006 r. zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez byłych pracowników MSWiA. Chodzi o Międzyresortowe Centrum ds. Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej i Międzynarodowego Terroryzmu, które zajmowało się m.in. patologiami w górnictwie i handlu paliwami. Śledztwo ma wykazać, czy złamali przepisy. Prowadzi je Prokuratura Okręgowa w Warszawie.

- Trwają przesłuchania. Śledztwo ustali, jakimi dokumentami dysponowali urzędnicy, kto miał do nich dostęp i jak były one wydawane - mówi Maciej Kujawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. W sprawę może być zamieszanych kilkadziesiąt osób.