Centrum atlantyckie, tak miałby nazywać się ośrodek Marcinkiewicza. Zajmie się stosunkami Polski i Europy Środkowej ze Stanami Zjednoczonymi. Swoje plany Kazimierz Marcinkiewicz zaprezentował wczoraj w Warszawie na spotkaniu z amerykańskimi inwestorami.
-Debata z Amerykanami jest zaniedbana, ograniczona głównie do kwestii wiz. Dlatego Polacy przestają szanować Amerykę. Chcemy to zmienić, stworzyć możliwość swobodnej dyskusji o problemach w relacjach między naszymi krajami -tłumaczy "Rz" Marcinkiewicz. Na pomysł utworzenia centrum jako organizacji typu think tank (anglojęzyczne określenie ośrodka zajmującego się analizami dotyczącymi spraw publicznych) wpadł podczas styczniowej wizyty w Stanach Zjednoczonych.
Współpracownicy byłego premiera, spośród których wielu trafiło na polityczną zsyłkę po jego rozstaniu z urzędem, liczą, że dzięki centrum będą mogli wrócić na polityczne salony - podkreśla "Rz".
Przez ostatnie miesiące Marcinkiewicz stopniowo znikał z życia publicznego. Najpierw przegrał wybory na prezydenta stolicy, potem szukał pracy w biznesie. Ostatnio urządzał się w Londynie, gdzie trafił na fotel dyrektora w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. W wywiadach prasowych głosił, że żegna się z polityką. Ale osoby, które dobrze znają Marcinkiewicza, nie traktują tych zapowiedzi poważnie. - Strategia jest bardzo dobra. Dać od siebie odpocząć wyborcom, za granicą nabrać światowej ogłady i we właściwym momencie wrócić do kraju -mówi jeden z posłów PiS.
Marcinkiewicz nie ukrywa swoich politycznych ambicji: - Przerzucanie papierów daje wielką wiedzę o świecie. Praca w banku jest interesująca, ale nie bardziej niż robienie polityki -mówi.