Dzień przed akcją oficerowie ABW na odprawie zostali poinformowani, że u byłej minister może znajdować się broń. Ale nie potwierdzili tego na policji. Kiedy przed 6 rano zapukali do drzwi, długo im nie otwierano. Po kilku minutach mąż byłej posłanki Henryk Blida przez okno sprawdzał legitymacje i nakazy rewizji.
"Barbara Blida miała dużo czasu. Niewykluczone, że wtedy zaniosła broń do łazienki. Bierzemy tez pod uwagę ewentualność, że ukryła ją w kieszeni szlafroka. To możliwe, bo była poseł nie została poddana rewizji" - mówi "Dziennikowi" osoba znająca szczegóły śledztwa. Blida zażądała obecności adwokata. Do jego przyjazdu ABW wstrzymała działania. Blida chciała iść do toalety. Funkcjonariuszka ABW weszła tam pierwsza. Na prośbę byłej poseł najprawdopodobniej została na progu.
"Zeznała, że obserwowała Blidę kątem oka. W zachowaniu byłej posłanki nie było nic co wskazywałoby, że może targnąć się na życie" - powiada informator gazety. Jednak jest jeszcze zeznanie męża Blidy. Ten z kolei twierdzi, że gdy padł strzał, funkcjonariuszki w ogóle nie było w toalecie. Siedziała na krześle w korytarzu, przy lekko uchylonych drzwiach do łazienki.
Z wczorajszej sekcji zwłok wynika, że Blida popełniła samobójstwo, nie było szarpaniny między nią a agentką ABW. Padł tylko jeden strzał. "Dziennik" uzyskał informację, że funkcjonariuszka, która nie upilnowała Blidy, usłyszy zarzuty niedopełnienia obowiązków. "Zapłaci za ludzki odruch" - mówi osoba związana ze śledztwem.
Dwóch szefów spółek węglowych zatrzymanych w środę złożyło zeznania. Zdaniem śledczych, poważnie obciążają Blidę - dowiedział się również "Dziennik".