- Jesteśmy chyba umówieni, mówi Kurski. - Mój apel poprze też rada nadzorcza Lotosu. Dlaczego poseł jest tego pewien? - Prezes ma do spłacenia dług, stwierdza Kurski w rozmowie z "Wyborczą".
Gazeta doprecyzowuje: chodzi o dług "politycznej wdzięczności". Kurski od miesięcy chciał usunąć Olechnowicza. Zarzucał mu, że zawierał umowy na wiele lat z firmą J&S.
- Ja na prezesa nie wywieram nacisku. Ja tylko gorąco proszę o zajęcie się Lechią. Jestem małym żuczkiem i nie mam władzy, żeby wymieniać prezesów państwowych spółek, zastrzega Kurski, który od lat walczy o serca i głosy fanów Lechii. W latach 1998-2002 poseł był nawet prezesem tego klubu. Zapowiadał, że znajdzie sponsora i wywinduje drużynę do ekstraklasy. Nic z tego nie wyszło.
Kurski nie ukrywa, że rozdrażniły go słowa Ryszarda Krauzego, jednego z najbogatszych Polaków. Przed kilkoma dniami gdyński miliarder zapowiedział, że wpompuje miliony w sponsorowanie piłkarzy Arki Gdynia i wprowadzi ich do Ligi Mistrzów.
- Apel Kurskiego nosi znamiona politycznego szantażu, stwierdza Janusz Lewandowski, europoseł PO. - Oto Olechnowicz, bezpartyjny menedżer i fachowiec, ma spłacać dług za to, że nie został wymieniony na partyjnego niefachowca. Paranoja.