Od kiedy oficerowie UOP (a później ABW) zorientowali się, że ekipa śledcza kierowana przez pogromcę mafii, prokuratora Jerzego Mierzewskiego zainteresowała się Mazurem, zaczęli forsować wersję, według której za zabójstwem generała Papały miała stać... jego żona. "Mieliśmy wrażenie, że chcą wbrew faktom wrobić wdowę po generale" - wspomina jeden z emerytowanych funkcjonariuszy UOP.
Adam Rapacki, twórca CBŚ, twierdzi, że Bieszyński stale nagabywał go i przedstawiał wersje rodzinną jako najbardziej prawdopodobną. "Powiedziałem mu: +Nie masz dowodów, przedstaw je, to będziemy gadać+" - wspomina po latach Rapacki.
Oficerowie UOP - pisze dziennik - jako zabójcę wytypowali zawodowego żołnierza, krewnego Marka Papały. Wszystko pasowało. Wojskowego, który ma dostęp do broni, do zabójstwa miała nakłonić Małgorzata, żona generała Papały. Motywem była według UOP chęć zdobycia pieniędzy z ubezpieczenia po poległym komendancie głównym oraz rozwiązanie problemów małżeńskich Papałów. Przesłuchiwany żołnierz niczego istotnego jednak nie powiedział. Do UOP wezwano wiec wdowę po generale.
"Położyli przede mną kartkę papieru, obok długopis i zaczęli sugerować, abym przyznała się do zbrodni" - opowiada Małgorzata Papała. Ze zdumienia i żalu nie mogła nic wówczas z siebie wykrztusić. Do dzisiaj wspomina to zdarzenie z wielkim bólem.
Jerzego Mierzewskiego zdumiewa upór, z jakim pułkownik Bieszyński i jego ludzie, pomimo braku dowodów, wracali do wątku rodzinnego. "Pracowali nawet solidnie" - ocenia. "Dwukrotnie weryfikowali wszystko i nie znaleźli nawet cienia dowodów" - dodaje rozmówca gazety.
Policjanci i prokuratorzy z zespołu śledczego, którzy przygotowali wniosek ekstradycyjny spodziewają się teraz, że Bieszyński wróci do swojego ulubionego wątku przed sądem w Chicago. "Mam tego dosyć" - oburza się Małgorzata Papała. "Jeśli pan pułkownik będzie publicznie pomawiał mnie i moją rodzinę, skieruje przeciwko niemu sprawę do sądu" - zapowiada na łamach "Super Expressu" wdowa.