Podobny zarzut ma dotyczyć także kilku innych czołowych działaczy LPR i Młodzieży Wszechpolskiej. Pieczę nad śledztwem trzyma minister Zbigniew Ziobro. Pod jego okiem warszawska prokuratura zebrała już mocny materiał obciążający lidera LPR - twierdzi "GW". Według jej informacji, są to zeznania byłych członków Ligi i podpisane przez Wierzejskiego fikcyjne umowy o dzieło z młodymi wszechpolakami i członkami partii, którzy rzekomo robili dla Ligi "ekspertyzy".
Gazeta w trakcie miesięcznego śledztwa zebrała dowody, że te rzekomo zlecone, wykonywane i opłacone prace miały służyć rozliczeniu się partii z państwowych dotacji. W rzeczywistości pieniądze wypływały do prywatnych kieszeni. Gazeta dotarła do dwóch mało znanych osób - księgowy LPR Waldemar Styś i zatrudniony przy partii jako pracownik fizyczny Jan Staciwa wypłacili z kont Ligi 1,4 mln zł. Wierzejski w piątek napisał do "GW", że LPR wydała te pieniądze "na walkę z systemem, np. z +Wyborczą+". Teraz grozi gazecie ponadmilionowym pozwem.
Śledztwo reporterów "Gazety Wyborczej" - krok po kroku - opisane jest dziś w "Dużym Formacie", dodatku do gazety. Czytamy w nim m.in. opinię Macieja Eckardta, byłego rzecznika prasowego LPR, dziś wicemarszałka województwa kujawsko-pomorskiego, na temat Ligi. Uważa on, że: "Liga to sprywatyzowany za coroczną państwową dotację folwark. Jest sprywatyzowaną partią polityczną i niczym więcej".
Gazeta apeluje: "Ligowcy, skoro już was złapaliśmy za rękę, nie krzyczcie, że to cudza łapa. Prawda was wyzwoli...".