Marszałek Sejmu Ludwik Dorn dowcipnie zareagował na krytykę "Faktu", że w podróż do Korei Południowej, za pieniądze podatników, zabrał rządowym samolotem swoją żonę. Okazji dostarczyła mu pielęgniarka Małgorzata Miś.
Kobieta pozazdrościła pani Dornowej i napisała do jej męża list, że chętnie wybrałaby się z nim w zagraniczną podróż. Tym bardziej, że z własnej kieszeni nie może jej opłacić.
Marszałek poszedł za ciosem. Jego kancelaria - za pośrednictwem "Faktu" - wystosowała do pielęgniarki taki oto list: "(...)jeśli tylko pani Małgorzata Miś otrzyma oficjalne zaproszenie od rządu lub parlamentu jakiegokolwiek kraju, do którego w tym samym czasie będzie udawał się z oficjalną wizytą marszałek Sejmu Ludwik Dorn, to z przyjemnością zabierze ją na pokład rządowego samolotu" - czytamy w oficjalnym piśmie.
Bardzo się cieszę, już nie mogę się doczekać, powiedziała gazecie pani Miś, ale nie zdradziła jak sobie załatwi oficjalne zaproszenie, choćby od brytyjskiego Parlamentu.