Zawarty w nim apel Jarosława Kaczyńskiego, by Lepper zrzekł się immunitetu w związku z podejrzeniami, jakie na nim ciążą, był wyraźnym sygnałem dla polityków Samoobrony: wasz szef ma naprawdę dużo na sumieniu, nie warto za niego umierać. Sam Lepper po otrzymaniu listu w sobotę ruszył do kontrataku.
"Wiecie, że ja nie mogę tego zrobić. Ja się dziwię, że premier nie zna przepisów" - żartował sobie do dziennikarzy. I sugerował, że to nie on, a PiS ma się czego bać. "Jeżeli Sejm zbierze się 2 sierpnia i podejmie uchwałę o powołaniu komisji śledczej ds. CBA, w tej chwili się immunitetu zrzeknę" - zapewniał szef Samoobrony. "A jeśli nie" - buńczucznie zapowiadał - "to wybory"
"Nie ma potrzeby zwoływać nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu" - odpowiada wicepremier Przemysław Gosiewski i wskazuje, że koalicjanci mają czas na "przemyślenie swoich relacji" do 22 sierpnia, kiedy według planu ma zebrać się po wakacjach Sejm. Lepper to jedno, a cała Samoobrona to już być może zupełnie co innego - wychodzi bowiem z założenia PiS. I daje sobie czas na obserwacje, co się dzieje w jej szeregach.
"To dziś główne pytanie, a dochodzą do nas sprzeczne sygnały" - mówi "Dziennikowi" bliski współpracownik premiera. Dlatego na poniedziałek, najpewniej ze względu na spotkanie szefów klubów, z urlopu premier ściągnął do Warszawy ministra Adama Lipińskiego, odpowiedzialnego w rządzie za kontakty z koalicjantami. Sama forma zaproszenia na nie Samoobrony była wymowna. Kuchciński najpierw ogłosił je w mediach, a potem zadzwonił z propozycją do szefa klubu Samoobrony Krzysztofa Sikory. Leppera pominięto w ogóle - zauważa gazeta.
Według ustaleń "Dziennika", niezależnie od tego oficjalnego spotkania, poszczególni politycy PiS sondują - każdy własnymi ścieżkami - nastroje współpracowników Leppera. Jednocześnie oficjalnie w mediach straszą: wybory są coraz bardziej prawdopodobne. Czy PiS liczy, że wbrew samemu Lepperowi Samoobrona zmięknie i ostatecznie zgodzi się na wszystkie warunki, by nie było wyborów?
"Trudno powiedzieć. Wiadomo jednak, że politycy Samoobrony nie są jednomyślni. Jeśli mogę sobie pozwolić na letnią ironię, to jest grupa heretyków w stosunku do polityki Andrzeja Leppera w ogóle, są tzw. dietetycy, czyli ci, którzy zdają sobie sprawę, że w przyszłych wyborach nie dostaną się już do Sejmu, a także esteci, którzy czują duży niesmak, słysząc o kolejnych podejrzeniach, jakie ciążą na ich szefie, i zaczynają się obawiać, jakie to może mieć konsekwencje dla partii" - ocenia Lipiński.
Politycy PiS są spokojni, jeśli chodzi o postawę LPR. Nie zmienia tego rzucony w sobotę przez wiceszefa tej partii Wojciecha Wierzejskiego, egzotyczny pomysł na rozwiązanie kryzysu w koalicji wymianą premiera. Jarosława Kaczyńskiego miałby zastąpić minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Ziobro już zdementował, że to nie wchodzi w rachubę. "Wierzejski dawno nie był na tapecie, to musiał coś powiedzieć. Sądzę, że premier tylko wzruszył ramionami" - macha ręką poseł PiS Marek Suski.
Pomysł Ligi ujawnił jednak przy okazji kompletną dezorientację w Samoobronie. Sikora bowiem wstępnie do pomysłu się... przychylił. "Herkules inteligencji wsparł Tytana" - komentuje Suski. A inni politycy śmieją się: "Gdyby Samoobrona miała wesprzeć Ziobrę, to znaczy, że zmienia nazwę na Samobójstwo" - czytamy w "Dzienniku".