- Wcześniejsze wybory to co najmniej trzy miesiące opóźnień w przygotowaniach do organizacji mistrzostw. Jeśli będziemy musieli pójść do urn, to będziemy musieli się także pożegnać z Euro - uważa Michał Borowski, dyrektor gabinetu politycznego minister sportu Elżbiety Jakubiak i koordynator ds. budowy stadionów na mistrzostwa.
- Za każdym razem, kiedy dochodzi do zmiany władzy, wymienia się ludzi, co w przypadku dużych przedsięwzięć prowadzi do katastrofy, bo wszystko trzeba zaczynać od nowa - podkreśla.
Zgodnie z umową, którą Polska zawarła z UEFA, pierwszego czerwca 2010 roku mają być gotowe wszystkie stadiony. Już teraz wiadomo, że termin ten nie zostanie dotrzymany, dlatego minister Elżbieta Jakubiak za dwa tygodnie na spotkaniu z komitetem UEFA w Kijowie, będzie przekonywała, by czas na budowę został wydłużony o rok.
Borowski przytacza wyliczenia, które wskazują, że Polska nie może sobie pozwolić na więcej opóźnień. - Na stworzenie projektu nowego stadionu potrzeba rok, a najlepiej półtora. Potem ruszą prace budowlane, które potrwają dwa i pół roku, czyli w sumie potrzebujemy czterech lat. Obawiam się, że UEFA na tyle się nie zgodzi - mówi Borowski. I dodaje, że na organizacji Euro UEFA zarobi od pół do miliarda euro. - A to oznacza, że nie będzie ryzykowała utraty takich zysków i, jeśli my zawiedziemy, cieszyć będą się Włosi - podkreśla.