Funkcjonariusze ABW chcieli, by śledczy wydali decyzję o przeprowadzeniu rewizji na piśmie. Dlaczego? Uważali, że prokuratura wymaga od nich działań na granicy prawa. Sam Kaczmarek, a także były komendant główny policji Konrad Kornatowski i dyrektor Centralnego Biura Śledczego Jarosław Marzec złożyli zażalenie na akcję służb.
Kto uprzedził Andrzeja Leppera o operacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego w Ministerstwie Rolnictwa? Znalezieniem odpowiedzi na to pytanie od ponad miesiąca zajmuje się wyselekcjonowana grupa funkcjonariuszy ABW. Pracują pod nadzorem prokuratorów z warszawskiej Prokuratury Okręgowej.
"To jest najtajniejszy zespół w tajnej służbie. Od początku działają pod nadzorem samego szefa Bogdana Święczkowskiego, który jest najbliższym przyjacielem ministra sprawiedliwości. Teraz, gdy Święczkowski jest na urlopie, sprawę pilotuje jego zastępca, również były prokurator, Grzegorz Ocieczek" - mówi gazecie wysoki rangą oficer specsłużb.
Jak się dowiedział "Dziennik", to właśnie ci funkcjonariusze otrzymali polecenie zatrzymania komendanta Konrada Kornatowskiego i dyrektora CBŚ Jarosława Marca. Obaj byli najbliższymi współpracownikami Kaczmarka. "Nie spodziewali się niczego. Zostali wezwani do budynku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Gdy podjechali pod wejście, otoczyli ich funkcjonariusze ABW. To było jak scena z amerykańskiego filmu" - mówi jedna ze znających sprawę osób.
Zaskoczeni, po krótkiej rozmowie z oficerami ABW, zdecydowali się przejść do sąsiadującego z resortem spraw wewnętrznych budynku ABW. Tam odebrano im telefony. Nie przesłuchano ich jednak. W tym samym czasie kilka grup ABW rozpoczęło przeszukania gabinetów i mieszkań: Kaczmarka, Kornatowskiego, Marca i dyrektora gabinetu politycznego w MSWiA. "Wcześniej miała miejsce karczemna awantura między prokuratorami i funkcjonariuszami" - mówi "Dziennikowi" jeden z rozmówców.
Agenci nie chcieli wchodzić "na legitymację". Zależało im na oficjalnym nakazie przeszukań wystawionym przez oskarżycieli. Ci jednak nie wydali go i wymusili wejścia "na legitymację". "ABW i prokuratorzy mają świadomość, że przeszukania nie były do końca zgodne z procedurami. Nikomu nie przedstawiono zarzutów. Nie są podejrzani o dokonanie jakichkolwiek przestępstw. Podczas przeszukań nie było również przedstawicieli prawnych. Sprawę ostatecznie będzie rozstrzygał sąd" - mówi jeden z warszawskich prokuratorów.
Najprawdopodobniej funkcjonariuszom ABW chodziło o znalezienie czegokolwiek. "Te działania dotknęły wszystkich, których Kaczmarek wskazał jako osoby, które mogą zaświadczyć o jego niewinności w sprawie przecieku. Gdyby np. znaleziono u nich poufny, tajny kwit, byliby skończeni. Ich wiarygodność byłaby także zerowa" - tłumaczy gazecie urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości.
Według "Dziennika", ani u Kornatowskiego, ani u Kaczmarka niczego podejrzanego nie znaleziono.