Do tajnego spotkania, o którym dowiedziała się gazeta, doszło kilka dni temu w wąskim gronie. Uczestniczyli w nim m.in. Donald Tusk i Jan Rokita. Obaj politycy ustalili, że przed wyborami nie będzie żadnych dyskusji o możliwych koalicjach. Według jednego z czołowych polityków PO, po wyborach Tusk miałby być premierem, a Rokita jego pierwszym zastępcą.
Według "Rz", celem polityków Platformy jest samodzielny rząd. Dlatego stosując strategię ucieczki do przodu, zwierają szyki przed wyborami. Jednak tłumienie dyskusji w partii nie wszystkim politykom się podoba. Jedną z osi sporów wewnątrz PO jest sprawa powołania komisji śledczej do zbadania akcji CBA.
Konserwatyści, którzy po wyborach nie wykluczają koalicji z PiS, opowiadają się za tym, aby komisja powstała w nowej kadencji Sejmu. Nie chcą przed wyborami osłabiać przyszłego koalicjanta. Jan Rokita na łamach czwartkowej "Rz" tłumaczył, że powoływanie komisji przed wyborami jest sprzeczne z logiką - przypomina gazeta.
Ci z Platformy, którym bliżej do lewicy, chcą, by komisja powstała jak najszybciej. Decydujący głos w tej sprawie ma jednak marszałek Sejmu Ludwik Dorn, który musi skierować wniosek pod głosowanie w ciągu pół roku od jego złożenia. Jeśli Sejm się wcześniej rozwiąże, to głosowania może w ogóle nie być.
Politycy PO wiedzą, że jak najszybsze wybory nie tylko gwarantują im przejęcie władzy, ale także oddalają groźbę rozłamu w partii i powstania nowej formacji politycznej, którą za plecami Donalda Tuska szykowali m.in. Paweł Piskorski i Andrzej Olechowski. Ta świadomość jednoczy zwalczające się dotychczas frakcje - zauważa "Rzeczpospolita".