Posiadania dowodu osobistego jest obowiązkiem, który na każdego obywatela nakłada ustawa o ewidencji ludności. - Dlatego wydanie tego dokumentu powinno być darmowe. A jeśli mamy już za niego płacić, to jakąś symboliczna kwotę - uważa Piotr Piętak, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, który nadzoruje wymianę dowodów osobistych. Podobnego zdania są również parlamentarzyści, z którymi rozmawiało "ŻW". - Skoro państwo wymaga, to powinno za to płacić - przyznają.
Płacenie za wymianę lub wydanie dowodu osobistego bulwersuje Grzegorza Dolniaka (PO), szefa sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych i Administracji. - Zapewniam, że tą sprawą zajmie się moja komisja. Chciałbym wiedzieć czy kwota 30 złotych za wydanie dowodu jest rzeczywistym kosztem jego produkcji - mówi Dolniak.
Podobnego zdanie jest Waldy Dzikowski (PO). - Ale nie wyobrażam sobie, aby ta opłata została zniesiona w trakcie trwającej wymiany starych dowodów na nowe - dodaje Dzikowski. Jego zdaniem byłoby to nieuczciwe w stosunku do osób, które już zapłaciły za wymianę.
Jak sprawdziło "ŻW", pieniądze wpłacane za wydanie dowodów osobistych traktowane są jako dochody państwa. Od 2001 roku, w którym rozpoczęła się wymiana dowodów osobistych wydano ich już 27,6 mln sztuk. Tym samym do budżetu państwa wpłynęła kwota około 828 mln złotych. Ile faktycznie kosztowała produkcja dokumentów, a ile zarobił na tym budżet?
- Tego nie można tego ustalić, ale zapewniam, że to spora suma. Opłata za dowód to forma ukrytego podatku, na którym zyskuje państwo - mówi wiceminister Piętak.