"Myślałam, że to jakiś książę hiszpański. Panisko, śnieżnobiały ubiór, kapelusik, gustowna laska i złoty zegarek" - opowiada pani Iwona, turystka z Wrocławia, która na gorącej wyspie natknęła się na duchownego.
Wielu turystów wybrało się na północ wyspy do słynącego z pokazów delfinów i lwów morskich Loro Parque. Wśród tłumu wyróżniał się tylko prałat Jankowski. Owacyjnie bił brawo przy każdej udanej sztuczce zwierzaków. "Ludzie zwracali na niego uwagę, bo nakupował mnóstwo drogich pamiątek. Nikt tyle nie miał. Tutaj zwykły breloczek kosztuje 10 euro" - dziwi się pani Iwona.
Zdaniem gazety, pieniądze nigdy nie były problemem dla Jankowskiego. On zawsze potrafił pukać do wielu drzwi. Teraz zapukał do naszych posłów. Po co? Prałat poprosił ich o dofinansowanie swojego instytutu. "Takie przesyłki od księdza Jankowskiego dostali chyba wszyscy. Były w nich jakieś książki i przekazy pocztowe do wypełnienia dla chętnych, by wesprzeć instytut prałata" - przypomina sobie jeden z posłów.
Jak ustalił "Super Express", odezwa prałata nie zrobiła wśród parlamentarzystów furory. Nawet była spikerka Radia Maryja, posłanka Anna Sobecka, publicznie przekonuje, że nie zamierza zasilić konta instytutu Jankowskiego. Ale to chyba nie zepsuje wakacyjnego nastroju księdza - uważa gazeta.