Resort skarbu otrzymał oferty na zakup akcji Stoczni Gdynia. Na razie jednak nie informuje oficjalnie o potencjalnych partnerach stoczni.
- Oferty są tak tajne, że nawet my i zarząd mamy problem z otrzymaniem informacji, a dla naszych kontrahentów ważne jest, czy znaleźli się potencjalni inwestorzy, czy nie - mówi Dariusz Adamski, szef Solidarności Stoczni Gdynia i członek jej rady nadzorczej.
Według nieoficjalnych informacji "PB", propozycje złożyły cztery firmy. Wcześniej "PB" informował, że ofertę złożył Przemysław Sztuczkowski, inwestor i prezes Złomreksu.
- W gronie zainteresowanych jest też Rami Ungar (izraelski armator zamawiający w stoczni samochodowce) oraz C&Group (azjatycka firma stoczniowo-stalowa) - mówi jedna z osób zorientowanych w kulisach przetargu.
Kilka dni temu dziennik pisał też, że w stoczni spodziewano się oferty gdańskiej stoczni Maritim Shipyard, jednak Janusz Baran - jej udziałowiec i prezes - poinformował wówczas "PB", że spółka nie wzięła memorandum i oferty składać nie zamierza. Teraz jednak napisał, że sam wziął memorandum, tyle że w imieniu innej swojej spółki. Według informacji "PB", złożył ofertę jako Marine Co.
Janusz Baran złożył też ofertę zakupu praw poboru do objęcia emisji akcji Stoczni Gdańsk, wartości 300-400 mln zł, od jej obecnych akcjonariuszy, czyli Agencji Rozwoju Przemysłu i Cenzinu. Jeśli je nabędzie, może objąć akcje wartości około 320 mln zł. Pozostałą pulę mógłby wziąć ISD Polska (z grupy ukraińskiego Donbasu), który ma 5 proc. akcji stoczni, ale ukraiński partner chce mieć pakiet kontrolny.
- ISD obiecał załodze pakiet socjalny. Po prywatyzacji Huty Częstochowa jest on przez pracowników stoczni postrzegany jako inwestor, który spełnia socjalne obietnice. To daje mu przewagę nad Maritine - mówi przedstawiciel stoczni.