Zabiegamy, by finał negocjacji nastąpił jeszcze przed wyborami. Być może nawet w czasie zaplanowanej na 12 października wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Berlinie. O to spotkanie poprosiła polska strona. Jak twierdzą informatorzy gazety, tym razem nie chodzi o rutynowe spotkanie z kanclerz Angelą Merkel. "To może być przełom" - mówi jeden z nich.
Ze starań polskich władz cieszy się Władysław Bartoszewski: "Polska zasługuje na dobre stosunki z Niemcami w ramach Unii Europejskiej. A rząd niemiecki ma tu bardzo dobrą wolę" - zapewnia.
Fakt prowadzenia negocjacji polsko-niemieckich potwierdza w rozmowie z "Dziennikiem" doradca prezydenta ds. zagranicznych Marek Cichocki. "I my, i Niemcy doszliśmy do wniosku, że problemy we wzajemnych stosunkach wymagają szybkiego rozwiązania" - mówi.
Co znaczy szybko? Raczej na pewno przed wyborami w Polsce. Bo jak wiadomo z innego wysoko postawionego źródło w polskich kręgach dyplomatycznych, jednym z celów polskiej ofensywy jest przekonanie opinii publicznej, że PiS nie pogarsza, ale - przeciwnie - naprawia relacje z Berlinem.
"Jest szansa na duży skok. Dzięki temu porozumieniu, zamknięciu raz na zawsze pewnych kwestii, polska może wejść do wąskiego grona krajów decydujących o strategicznym kierunku rozwoju UE" - twierdzi rozmówca gazety.
Co ma znaleźć się w przełomowej deklaracji? Według "Dziennika" Polska chce, by w deklaracji została ostatecznie rozstrzygnięta kwestia niemieckich roszczeń majątkowych. Nie wiadomo jednak, jak dokładnie wyglądałoby porozumienie w kluczowej sprawie odszkodowań.