Rada nadzorcza to jedyne ciało, które może prezesa odwołać, lecz żadnej decyzji podjąć nie może, bo Krajowa Rada blokuje od czerwca uzupełnienie jej składu. Ale nawet gdyby uzupełniła, PiS ma w radzie nadzorczej większość (pięciu na dziewięciu członków) umożliwiającą obronę Urbańskiego.
Jednak telewizja publiczna - obok KRRiT - to jedyna instytucja, której obserwatorzy OBWE na wybory zarzucili stanie w wyborach po stronie PiS. Krajową Radę OBWE obwinia za to, że nie była w stanie kontrolować telewizji publicznej i zapobiec tej stronniczości.
Urbański pytany przez "Gazetę" o stanowisko OBWE mówi: "TVP nie będzie komentować notki prasowej OBWE. Odniesiemy się prawdopodobnie do pełnego raportu".
Rada nadzorcza na nieformalnym posiedzeniu w zeszły czwartek okazała zaniepokojenie zaangażowaniem się TVP w kampanię wyborczą po stronie PiS. "Część członków rady oceniała to bardzo krytycznie" - przyznaje Tomasz Rudomino z rady (z rekomendacji Samoobrony). "Dyskusja była bardzo gorąca, ale umówiliśmy się, że nie będziemy tego publicznie komentować". Rudomino przyznaje tylko, że mu bardzo przykro z powodu raportu OBWE, ale podkreśla, że rada nadzorcza nie ma wpływu na program telewizyjny.
Janusz Niedziela, sekretarz rady nadzorczej TVP (z rekomendacji PiS), pytany, jak ocenia uwikłanie TVP w kampanię wyborczą, mówi: "Była uwikłana w umiarkowanym stopniu. W poprzednich czasach, za Roberta Kwiatkowskiego, telewizja była naprawdę uwikłana. Skala jest nieporównywalna".
Urbański, przychodząc na Woronicza siedem miesięcy temu, obiecywał, że jego TVP będzie obiektywna i rzetelna. "Nie będzie wspierała żadnego projektu politycznego, ani opozycji, ani koalicji, będzie je co najwyżej prezentowała. Nie będę robił wazeliniarskiej telewizji" - zarzekał się nowy prezes w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" z marca tego roku. TVP nie jest telewizją rządową czy koalicyjną, jest telewizją publiczną.