Los Kamińskiego jest już raczej przesądzony, a do jego dymisji może dojść znacznie szybciej, niż pierwotnie zakładano. Dlaczego? - Ustawy wcale nie trzeba na chybcika zmieniać. Wystarczy zastosować przepisy obecnej - mówi "Rz" osoba związana z Platformą Obywatelską. Chodzi mianowicie o art. 7 ust. 4. Stanowi on, że szef tej służby "nie może być członkiem partii politycznej ani uczestniczyć w działalności tej partii lub na jej rzecz". Kluczowe są ostatnie słowa tego ustępu.
Platforma chce bowiem udowodnić, że Kamiński, organizując konferencję prasową, na której przedstawiał dowody na skorumpowanie ówczesnej posłanki PO Beaty Sawickiej, zaangażował się w kampanię wyborczą Prawa i Sprawiedliwości. Dowodem mają być jego słowa z tej konferencji. Pytany, czy ujawnienie materiałów przeciw Sawickiej nie jest elementem kampanii wyborczej PiS, Kamiński zaprzeczył, ale zaraz potem dodał: - Polacy powinni znać prawdę. Sami wyciągną wnioski.
Według ustawy szefa CBA odwołuje premier. - Donald Tusk jeszcze nie zdecydował, czy odwoła Kamińskiego w takim trybie. Oznacza to bowiem otwarty konflikt z prezydentem - mówi informator "Rz".
Zgodnie z ustawą szef rządu musi zasięgnąć opinii prezydenta, Kolegium do spraw Służb Specjalnych oraz Sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Z tego gremium sprzeciw wobec odwołania Kamińskiego wyrazi jedynie Lech Kaczyński. Votum separatum zgłosić może też szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego podległego prezydentowi. Wchodzi on w skład Kolegium ds. Służb. Jednak pozostali członkowie tego ciała to ministrowie podlegli premierowi.
Na razie Tusk zdecydował o obsadzie pozostałych służb specjalnych. ABW ma przejąć Krzysztof Bondaryk, jego zastępcą na prośbę Waldemara Pawlaka będzie kolega ze studiów wicepremiera Zdzisław Skorża. Na czele Agencji Wywiadu ma stać Zbigniew Nowek.