Jak dowiedziała się "GW", Lech Kaczyński i jego ludzie budują silny ośrodek polityki zagranicznej w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Najpewniej, by nie stracić pozycji, którą Pałac Prezydencki zyskał za rządów PiS.
Jarosław Kaczyński przekazał swemu bratu wiele kompetencji z zakresu polityki zagranicznej. Prezydent nie tylko reprezentował Polskę - co zapisane jest w konstytucji, ale prowadził negocjacje z UE w sprawie nowego traktatu europejskiego, budował politykę energetyczną Polski, zaangażował się we wzmocnienie sojuszu z USA i jego budowę z Francją Nicolasa Sarkozy'ego.
Premier Donald Tusk zapowiada powrót do normy, czyli politykę zagraniczną, którą będzie - zgodnie z konstytucją - prowadził rząd i MSZ. Ale prezydent najwyraźniej nie chce zadowolić się tylko wpływem na nominacje ambasadorów, do czego uprawnia go wprost konstytucja. Do tego dochodzi przekonanie PiS, że polityka zagraniczna prowadzona z Pałacu Prezydenckiego przysporzy partii punktów w rozgrywce politycznej z PO.
Wszystko wskazuje na to, że za politykę zagraniczną prezydenta będzie odpowiadała b. minister spraw zagranicznych Anna Fotyga, która ma zostać szefową prezydenckiej kancelarii. Propozycję przejścia do niej dostał już jeden z wiceministrów u Fotygi. Ośrodek prezydencki wspierać będą też zapewne formalni i nieformalni doradcy Lecha Kaczyńskiego. M.in. pełniący funkcję społecznego doradcy związany z prawą stroną sceny politycznej historyk idei i publicysta Marek Cichocki. Do czerwca 2007 r. był on prezydenckim "szerpą", odpowiedzialnym za negocjacje nowego traktatu UE.
Na razie prezydent Kaczyński, jego ministrowie i dyrektorzy z kancelarii dwoją się i troją, by umocnić pozycję prezydenta na świecie. Pałac wykorzystuje do tego każdą okazję, w tym również ceremonię przyjmowania listów uwierzytelniających od nowych ambasadorów.
Według źródeł dyplomatycznych prezydenta szczególnie interesuje polityka wschodnia, stosunki z USA i bezpieczeństwo energetyczne. W tych sprawach chciałby mieć wpływ na politykę rządu.
Nowy szef MSZ Radosław Sikorski, którego nominację prezydent starał się za wszelką cenę zablokować, nie boi się konkurencji. - Jeśli wyjazdy prezydenckich ministrów będą uzgadniane z MSZ, to nie mam nic przeciw - powiedział "GW". Na razie Kancelaria Prezydenta nie musiała tego robić, bo korzystała z okresu przejściowego w MSZ, przed zaprzysiężeniem Sikorskiego.
pap, ss