Wygląda na to, że w rozporządzeniu o liście leków refundowanych zdarzyła się podobna historia. Jego projekt powstał 15 października, dwa dni później pojawił się na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia. W dokumencie wymieniona jest lista chorób przewlekłych, które można leczyć za pomocą dotowanych lekarstw. W punkcie 25 paragrafu pierwszego projektu czytamy: "stabilna dławica piersiowa u pacjentów z prawidłowym rytmem zatokowym, udokumentowanymi przeciwwskazaniami i nietolerancją beta-adrenolityków".
Gdyby taki zapis wszedł w życie, dotowane leki dostaliby pacjenci, którzy jednocześnie spełniają dwa warunki (udokumentowane przeciwwskazania i nietolerancja). Ale w rozporządzeniu, które ujrzało światło dzienne, podpisanym przez ministra zdrowia 2 listopada, zaszła zagadkowa zmiana. W tym samym punkcie 25 zapisano: "stabilna dławica piersiowa u pacjentów z prawidłowym rytmem zatokowym, udokumentowanymi przeciwwskazaniami lub nietolerancją beta-adrenolityków".
Spójnik "i" zamienił się w "lub". Zmiana wydaje się kosmetyczna, ale jej skutki są olbrzymie. Tanie leki będą się należały pacjentom, którzy spełniają jeden, a nie dwa warunki. O jaki lek chodzi? Tego można się dowiedzieć z załącznika do rozporządzenia. Dławica piersiowa ma być leczona iwabradyną. To ten sam lek, który został w ostatniej chwili dopisany do listy leków refundowanych przez wiceministra zdrowia w poprzednim rządzie Bolesława Piechę (PiS) po spotkaniu z przedstawicielami produkującego go koncernu Servier.