Wystarczy kliknięcie myszką, by armia urzędników dowiedziała się, kto ile zarabia, jakie płaci podatki, gdzie się leczy i na co choruje, a nawet ile dostał mandatów za złe parkowanie. W systemie znajdą się też wszystkie informacje o tym, czy ktoś zalega ze składkami ZUS albo czy rozliczył się z urzędem skarbowym. Znajdą się tam też dane o tym, w jakim banku mamy konta czy i kiedy mieliśmy ostatnio do czynienia z policją albo czy korzystamy z pomocy opieki społecznej.
Eksperci biją na alarm, bo nikt nie wie, jak mają być zabezpieczone informacje o każdym z nas. - PESEL2 może umożliwić masowy handel poufnymi danymi, ostrzega Krzysztof Komorowski z Instytutu Sobieskiego, jeden z autorów krytycznego raportu o projekcie. - Kto zagwarantuje, że nikt nie wyniesie informacji, jeśli zaoferują mu łapówkę?, pyta ekspert.
Zdaniem "Polski" wprowadzenie systemu może oznaczać powtórkę z wydarzeń, jakie rozegrały się tydzień temu w Wielkiej Brytanii, gdzie z instytucji rządowej wyciekły dane 25 mln osób korzystających z zasiłku na dziecko. - Takie dane to kopalnia wiedzy dla oszustów, stwierdził w jednym z wywiadów Frank Abagnale, ekspert amerykańskiego FBI, które pomaga Brytyjczykom w śledztwie. Ten incydent prawdopodobnie na zawsze pogrzebał rządowe plany wprowadzenia na Wyspach Brytyjskich dowodu osobistego.