We wtorek gazeta ta ujawniła, że w sprawie dr. G. śledczy posiłkowali się wiedzą znanych autorytetów, tworzących tzw. grupę doradczą. W korzystaniu z ich wiedzy nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie to, że - według ustaleń "ŻW" - przed powołaniem na biegłych, grupa doradzała nieformalnie.
- Zespół biegłych lekarzy z zakresu kardiochirurgii został powołany na polecenie ówczesnego prokuratora krajowego - mówi prok. Katarzyna Szeska, rzecznik Prokuratury Okręgowej. Dzień wcześniej prok. Barski twierdził, że nie wie, kto zaangażował grupę profesorów.
Jak poinformowała "ŻW" prok. Szeska, zespół rodzimych kardiochirurgów powołano na biegłych dwa miesiące temu. - Ma on ocenić prawidłowość przebiegu leczenia czterech pacjentów doktora G. - wyjaśnia. To chorzy, co do których lekarz nie ma zarzutów. Opinia ma być gotowa za cztery miesiące.
Profesorów powołano na biegłych dopiero wtedy, gdy prof. Roland Hetzer z Niemiec wydał korzystną dla Mirosława G. ekspertyzę (orzekł, że lekarz nie zabił pacjenta, przez co śledczy wycofają się z zarzutu zabójstwa). Jak przyznali śledczy, zaangażowanie kolejnej ekipy zlecił prok. Barski - prawa ręka ministra Zbigniewa Ziobry.