Nominacje ambasadorów podpisuje prezydent, ale realizują oni politykę rządu. Pierwszy w protokole rozbieżności jest właśnie Sadoś, były rzecznik, a potem zastępca szefowej MSZ Anny Fotygi.
Minister powierzyła mu ochronę wizerunku Polski za granicą. Sadoś organizował spotkania z zagranicznymi mediami oraz ledwie zauważoną kampanię promocyjną Polski w CNN i BBC pt. "Wielkie umysły myślą podobnie".
Już sam fakt wskazania Sadosia był prowokacją wobec ekipy Donalda Tuska. Minister Fotyga zrobiła to rzutem na taśmę - już po wyborach; premier Jarosław Kaczyński nominację podpisał. Nieoficjalnie wiadomo, że uczynił to również prezydent, ale w MSZ kopii tej nominacji nie ma.
Jarosław Kaczyński tłumaczył potem, że decyzja o nominacji zapadła dużo wcześniej.
W środę "GW" próbowała zapytać Andrzeja Sadosia, czy i kiedy jedzie do Wiednia, ale miał wyłączony telefon i nie odpowiedział na SMS. Zapewne jednak wie, że zbierają się nad nim czarne chmury. Według źródeł "GW" kierownictwo MSZ nie chce, by tak ważną placówkę objął zaufany Fotygi.
Nie jest jasne, czy Sadoś musi stanąć przed komisją spraw zagranicznych Sejmu. Nawet jeśliby stanął i otrzymał negatywną opinię, nie powstrzyma to jego wyjazdu. Opinia komisji nie jest wiążąca.