Jeśli zacznie się budowa Stadionu Narodowego, znana warszawska rodzina Chowańczaków, przedwojennych potentatów futrzarstwa, będzie się domagała miliardowych odszkodowań w Strasburgu.
– Moim klientom zabrano dekretem Bieruta 10 ha, m.in. w rejonie Stadionu Dziesięciolecia (między torami kolejowymi przez rondo Waszyngtona do parku Paderewskiego) – wyjaśnia pełnomocnik rodziny Joanna Modzelewska. – Teraz czekamy na odpowiedź z Ministerstwa Infrastruktury w sprawie zwrotu gruntu lub odszkodowania. Sprawa cały czas jest w toku, więc państwo nie miało prawa przeznaczyć tego terenu pod inwestycje związane z Euro 2012. Rodzina Chowańczaków szacuje, że grunt jest wart nawet 4 mld zł. – Jeśli do tego dojdą odszkodowania za 60 lat, to kwota może wzrosnąć do kilkunastu miliardów – mówi mecenas.
Minister sportu Mirosław Drzewiecki jest zdziwiony.
– Jakbyśmy mieli zaprzestać budowy tam, gdzie są roszczenia, to nic by w Warszawie nie powstało – tłumaczy. – A stadion jest zobowiązaniem międzynarodowym i stanąć musi.
Dodaje, że jeśli sądy uznają, iż roszczenia do tych 10 ha są zasadne, to Skarb Państwa zapewne wypłaci odszkodowania albo zaproponuje grunt zamienny.
Nie wiadomo jednak, czy będzie to możliwe. W spec- ustawie na Euro 2012 budowle sportowe wpisane są jako cel publiczny. W takiej sytuacji odmawia się zwrotu gruntu. A wypłacanie odszkodowań za niezabudowany teren zostało wygaszone ustawowo jeszcze w latach 80.
– Ale w sądach możemy wygrać – twardo twierdzi Modzelewska.
Rodzina Chowańczaków jest rozżalona postawą polskich władz. – To przykre, że państwo tak traktuje swoich obywateli. Przed wojną przysparzali mu bogactw i sławy, w czasie wojny oddawali życie, a teraz są odprawiani z kwitkiem – mówi Andrzej Chowańczak, prawnuk Arpada, który w 1920 r kupił grunty na Pradze.
Historia Chowańczaków to typowe dzieje warszawskiej rodziny. Pradziad Arpad, pochodzący z Tatr, w wynajętym pokoju na Krakowskim Przedmieściu dał początek największej rodzinnej firmie futrzarskiej w Polsce. Jej klientami byli aktorzy, politycy, biznesmeni z całej Europy. Chowańczakowie mieli bank, pałace, kamienice. Tuż przed wojną namawiano ich, by uciekali wraz z majątkiem. Zostali. Walczyli w kampanii wrześniowej i w powstaniu warszawskim. Ratowali Żydów, przeszli obóz jeniecki i tułaczkę. Osiedli w Argentynie. Aż do 1987 r. nie mogli odwiedzić ojczyzny.
– Teraz przyjeżdżam – mówi Chowańczak i dodaje z żalem: – Sprowadzanie spraw przedwojennych właścicieli do pieniędzy jest krzywdzące. Trzeba zwrócić uwagę na moralne aspekty związane z własnością terenów.
Minister sportu Mirosław Drzewiecki jest zdziwiony.
– Jakbyśmy mieli zaprzestać budowy tam, gdzie są roszczenia, to nic by w Warszawie nie powstało – tłumaczy. – A stadion jest zobowiązaniem międzynarodowym i stanąć musi.
Dodaje, że jeśli sądy uznają, iż roszczenia do tych 10 ha są zasadne, to Skarb Państwa zapewne wypłaci odszkodowania albo zaproponuje grunt zamienny.
Nie wiadomo jednak, czy będzie to możliwe. W spec- ustawie na Euro 2012 budowle sportowe wpisane są jako cel publiczny. W takiej sytuacji odmawia się zwrotu gruntu. A wypłacanie odszkodowań za niezabudowany teren zostało wygaszone ustawowo jeszcze w latach 80.
– Ale w sądach możemy wygrać – twardo twierdzi Modzelewska.
Rodzina Chowańczaków jest rozżalona postawą polskich władz. – To przykre, że państwo tak traktuje swoich obywateli. Przed wojną przysparzali mu bogactw i sławy, w czasie wojny oddawali życie, a teraz są odprawiani z kwitkiem – mówi Andrzej Chowańczak, prawnuk Arpada, który w 1920 r kupił grunty na Pradze.
Historia Chowańczaków to typowe dzieje warszawskiej rodziny. Pradziad Arpad, pochodzący z Tatr, w wynajętym pokoju na Krakowskim Przedmieściu dał początek największej rodzinnej firmie futrzarskiej w Polsce. Jej klientami byli aktorzy, politycy, biznesmeni z całej Europy. Chowańczakowie mieli bank, pałace, kamienice. Tuż przed wojną namawiano ich, by uciekali wraz z majątkiem. Zostali. Walczyli w kampanii wrześniowej i w powstaniu warszawskim. Ratowali Żydów, przeszli obóz jeniecki i tułaczkę. Osiedli w Argentynie. Aż do 1987 r. nie mogli odwiedzić ojczyzny.
– Teraz przyjeżdżam – mówi Chowańczak i dodaje z żalem: – Sprowadzanie spraw przedwojennych właścicieli do pieniędzy jest krzywdzące. Trzeba zwrócić uwagę na moralne aspekty związane z własnością terenów.