Według tej gazety w swoim oświadczeniu majątkowym minister nie napisał, ile pieniędzy przyniosła mu praca adwokata. Pewnie zarobił niemało, bo przecież bronił milionera aferzystę Henryka Stokłosę, pisał też opinie prawne dla Krauzego, wypomina szefowi resortu "Super Express".
- "To, co robi minister Ćwiąkalski jest parodią jawności życia publicznego. Albo ujawniamy całą prawdę i nie mamy nic do ukrycia. Albo bawimy się ze społeczeństwem w kotka i myszkę. Donald Tusk obiecywał, że wszyscy jego ministrowie ujawnią swoje majątki i słowa nie dotrzymał", oburza się Mariusz Kamiński z PiS.
Zdaniem gazety minister sprawiedliwości dokonał sprytnego zabiegu. Zamiast napisać, jaki konkretnie dochód osiągnął w ciągu ostatniego roku w spółce adwokackiej, wpisał - "zgodnie z PIT". Problem w tym, że opinia publiczna nie ma dostępu do zeznania podatkowego prof. Ćwiąkalskiego.
Z ministrem nie udało się dziennikowi skontaktować. Ale jego koleżanka z rządu, Julia Pitera, nie ma wątpliwości. - "Jest pewna zasada i koniec. Albo obowiązuje wszystkich, albo nikogo. Myślę, że minister Ćwiąkalski powinien ujawnić swoje dochody", mówi Pitera.