"Dowódca kazał przerwać ogień, natychmiast gdy dowiedział się, że pociski spadły na cywilne zabudowania. Żołnierze błyskawicznie zaczęli pomagać ostrzelanym Afgańczykom. Byli zaszokowani tragedią. Dowódcy wzywali psychologa i kapelana dla żołnierzy, którzy obsługiwali moździerz" - taki obraz wydarzeń w Afganistanie 16 sierpnia zeszłego roku można odczytać z zapisu rozmów.
To komputerowy zapis w systemie łączności satelitarnej AFTS działający podobnie jak komunikator Gadu-Gadu. Jego prawdziwość gazeta potwierdziła w dwóch źródłach związanych ze śledztwem. AFTS nie wyjaśnia wszystkich okoliczności zdarzenia, m.in. tego, kto wydał rozkaz ostrzału wioski, o ile był taki rozkaz.
Według dziennika, gdy świadek ostrzału wioski, dowódca 2 plutonu, por. Nowak (imienia nie udało się ustalić), za pośrednictwem AFTS wysłał informację do mjr. Olgierda C., dowódcy bazy Wazi Khwa, że widzi, jak granaty spadają na wioskę, ten miał odpowiedzieć: "W jaką wioskę? Bo nie wiemy, którą usunąć z mapy". Ten sam świadek - znajdujący się około kilometra od miejsca ataku - meldował, że widzi kobiety i dzieci uciekające z domu.
Gazeta donosi, że "to, co por. Nowak pisał feralnego dnia w AFTS, jego zeznania oraz relacje innych świadków są podstawą postawienia najcięższych zarzutów siedmiu żołnierzom, w tym mjr. Olgierdowi C. I to mimo że ten ostatni, gdy dotarło do niego, co się dzieje pod Nangar Khel, od razu rozkazał przerwać ostrzał".
Z zapisu rozmów wynika, że żołnierze uczestniczący w akcji pod Nangar Khel, gdy tylko zorientowali się, że doszło do tragedii, weszli do wsi, aby pomóc ofiarom ostrzału.
Polscy żołnierze ostrzelali wioskę Nangar Chel (w angielskiej pisowni Khel) w sierpniu ubiegłego roku, wskutek ostrzału zginęło osiem osób, kilka zostało poważnie okaleczonych. Wśród ofiar były kobiety i dzieci. Siedmiu żołnierzy podejrzanych o umyślne ostrzelanie wioski zostało aresztowanych w listopadzie. Sześciu podejrzanym prokuratura zarzuca zabójstwo ludności cywilnej, jednemu - atak na niechroniony obiekt cywilny.