Co siódme dziecko w Polsce ma problem z nadwagą - wynika z raportu Instytutu Żywności i Żywienia. Do tego lekarzom ciężko jest ustalić prawidłową wagę i właściwe dla niej ciśnienie krwi, bo normy, według których są one oceniane, przywędrowały do nas z USA. W Polsce nigdy takich wzorów nie opracowano. A te zza oceanu nie pasują do warunków, w jakich żyją polskie dzieci.
- Różnimy się trybem życia i nawykami żywieniowymi od Amerykanów. Tam jest też duże zróżnicowanie rasowe, a porównywanie budowy ciała Polaków z dziećmi innych ras nie ma sensu. Powinniśmy mieć własne normy, według których będziemy mogli określić, jakie są prawidłowy wzrost i waga dziecka w danym wieku - mówi dr Zbigniew Kulaga, kierownik Zakładu Zdrowia Publicznego Centrum Zdrowia Dziecka.
Do czego nam te polskie normy są potrzebne? Bo tabele z USA wprowadzają polskich lekarzy w błąd. Chociaż na oko widać, że dziecko, które bada lekarz jest np. za grube, to amerykańskie wskaźniki pokazują, że mieści się w normie, więc nie trzeba go leczyć. Efekt? Dziecko i rodzice są spokojni. A skutki otyłości mogą być niebezpieczne.
Dlatego teraz polscy lekarze postanowili sprawdzić, ile dziecko powinno naprawdę ważyć i jakie mieć ciśnienie, żeby w porę zapobiegać chorobom. Przy wsparciu UE (dało 600 tys. euro) Centrum Zdrowia Dziecka przebada młodych Polaków.
Pomysł jest prosty - lekarze przyjrzą się 15 tys. uczniów z podstawówek, gimnazjów i liceów. Sprawdzą wzrost, wagę, obwód klatki piersiowej i pasa. Opracowania trafią do gabinetów lekarskich i szkolnych pielęgniarek jeszcze w tym roku.
- Nie będzie już pomyłek. Lekarze będą mieć pewność, że w porę wykrywają nadwagę i nadciśnienie dziecka. I będą mogli szybko zacząć dziecko leczyć - zachwala projekt Zbigniew Kulaga.
Do tej pory przebadano tysiąc dzieci, kilka lat wstecz pilotażowo podobne analizy przeprowadzono w Łodzi. Okazuje się, że ze zdrowiem polskich uczniów jest gorzej, niż podpowiadały amerykańskie normy.