Według gazety, 31 stycznia warszawska Prokuratura Okręgowa umorzyła śledztwo w tej sprawie. "Rz" przypomina, że za bezpieczeństwo danych był odpowiedzialny właśnie Bondaryk. Ta kwestia budziła obiekcje prezydenta Lecha Kaczyńskiego, co do kandydatury Bondaryka na szefa ABW.
"Rz" informuje, że uzasadnienie decyzji o umorzeniu śledztwa zostało utajnione. Wiadomo jedynie, że w większości jego wątków prokuratorzy nie dopatrzyli się przestępstwa.
Gazeta przypomina, że najważniejszy wątek w tej sprawie dotyczy wynoszenia z firmy przez Sławomira S. "dokumentów zawierających informacje niejawne, dotyczące zapytań służb specjalnych, sądów, prokuratur i innych uprawnionych organów". Były w nich informacje o bilingach i podsłuchach.
"Rz" podaje, że sprawą może być zainteresowana prokuratura białostocka prowadząca śledztwo dotyczące korupcji w suwalskim wymiarze sprawiedliwości. Kluczową postacią w sprawie jest Władysław H. - przyjaciel Bondaryka. Według prasy, Bondaryk kazał za pomocą sprzętu Ery sprawdzać, czy H. nie jest podsłuchiwany.
"Gdyby się potwierdziło, że Bondaryk pomagał H., szefowi ABW można by postawić zarzuty: sprawstwa kierowniczego, utrudniania postępowania oraz ujawnienia tajemnicy służbowej" - czytamy w "Rz".