O skandalu Bruksela huczy od chwili, gdy pojawiły się przecieki z tajnego raportu w tej sprawie. Unijni audytorzy odkryli, że eurodeputowani kradną znaczną część ze 140 mln euro rocznie, jakie dostają na utrzymanie asystentów.
Raport jest tajny. Nazwiska posłów-oszustów znają tylko posłowie z komisji budżetowej PE. Ale z informacji "Dziennika" wynika, że w gronie oszustów Masiel nie jest jedynym europosłem z Polski. On sam przyznaje, że wyłudzanie pieniędzy "na asystenta" to powszechna praktyka, bo reguły ich zatrudniania nie są ściśle określone, unijne przepisy mają dużo furtek.
Jak to działa? Według rozmówców gazety część asystentów Masiela zatrudniona była fikcyjnie - dostawali pieniądze z PE i dzielili się nimi z Masielem. "Ale najważniejszym sposobem wyprowadzania pieniędzy są lewe faktury", zdradza jeden ze współpracowników europosła. "Załatwia się je pod koniec roku: przelewa się komuś pieniądze za fikcyjną usługę. Ten ktoś wystawia fakturę i oddaje te pieniądze okrężną drogą. Oczywiście zatrzymuje dla siebie prowizję".
Współpracownik europosła pokazał "Dziennikowi" dwie faktury - obie z 31 grudnia 2005 r. - wystawione przez firmę Viani na nazwisko Masiela. Obie za produkcję gadżetów reklamowych. Faktury - według informatora - są fikcyjne.
"Dziennik" sprawdził: Viani to firma, która prowadziła do niedawna sklep spożywczy pod Warszawą. Zarejestrowała ją w 2005 r. w Ożarowie pod Warszawą Anna Kalata, działaczka Samoobrony, minister pracy w rządzie PiS. Spółka nigdy nie zajmowała się produkcją gadżetów.
Od kilku lat udziały Kalaty należą do jej córki Agnieszki, ale telefon Agnieszki odbiera Anna Kalata. Kilkakrotnie pytana o zamówienia od Masiela dla Viani, za każdym razem wyłącza telefon, pisze "Dziennik".