Ta kwota jest nie do przyjęcia też dla TVN. Ludzie w stacji Piotra Waltera mówią gazecie, że nawet nie podchodzili do negocjacji z Polsatem.
"Szkoda, że państwo tego nie widzieli..." - tylko tyle będą mogli powiedzieć komentatorzy serwisów sportowych telewizji publicznej. Nawet jeśli gole będą strzelać Polacy, to nie pokażą ich ani "Wiadomości", ani "Panorama", ani serwisy sportowe telewizji publicznej.
Wszystko dlatego, że TVP od początku negocjacji z Polsatem nie potrafiła wytargować swoich warunków, a Polsat z kolei nie jest skłonny zaproponować realistycznej ceny. Rozmowy po raz kolejny utknęły w martwym punkcie kilka dni temu. Jeszcze w ostatni piątek na Woronicza odbyła się burzliwa dyskusja na ten temat. "Albo pokażemy bramki przepłacając, albo narazimy się na grad oskarżeń, że znów zawaliliśmy sprawę Euro" - mówi "Dziennikowi" jeden z menedżerów TVP.
Piotr Farfał, członek zarządu telewizji publicznej, który negocjował ze stacją Solorza, dodaje: "Polsat stosuje zasadę, że jak nie kijem go, to pałką. Próbuje minimalizować straty finansowe, które poniesie, samodzielnie obsługując mistrzostwa, i proponuje horrendalne ceny za skróty".
Jak nieoficjalnie dowiedział się "Dziennik", obniżki ze strony Polsatu jednak nie będzie. "Przedstawiliśmy rozsądne warunki, a cena jest rynkowa" - mówi twardo Piotr Pykel, wiceszef sportu w Polsacie. I dodaje, że z każdym dniem maleją szanse na pozytywne zakończenie rozmów.