Powodów do zadowolenia nie mają także sami inwestorzy, którzy zdecydowali się kupować akcje na rynku pierwotnym. W pierwszym półroczu dokładnie połowa z 22 debiutantów wystartowała pod kreską. To również jeden z powodów, dla których coraz ciężej uplasować emisje na rynku. Przed rokiem tylko sześć spółek z 32 zadebiutowało na minusie.
Jak wynika z obliczeń "Rz", w pierwszym półroczu tego roku jedynie co 15. złotówka, jaką przedsiębiorcy uzyskali na rozwój swoich firm, pochodziła z giełdy. W ubiegłym roku była to co piąta. Mimo to zainteresowanie giełdą ze strony firm nie słabnie. Wciąż widzą w niej doskonały sposób na zdobycie pieniędzy. Na rynku brakuje jednak środków na sfinalizowanie ich biznesowych pomysłów.
Większy zastój panuje na rynku wtórnych emisji. Tu spadek w porównaniu z ubiegłym rokiem przekroczył 70 proc. Z kolei wartość pierwszych ofert publicznych (IPO - initial public offering) spadła w pierwszym półroczu o około 47 proc. Spadek łącznej wartości ofert wcale nie oznacza, że zainteresowanie giełdą ze strony przedsiębiorców jest niższe.
W znacznym stopniu wynika to ze zmieniających się giełdowych realiów. Obecnie spółki sprzedają akcje w dolnej granicy widełek (a często poniżej), podczas gdy przed rokiem było odwrotnie. Średnia rozpiętość widełek to 30 proc. Gdyby to uwzględnić, to półrocze nie byłoby złe. Zresztą gdy spojrzymy wstecz, to się okaże, że od początku boomu na rynku pierwotnym bywało dużo gorzej. Np. w pierwszym półroczu 2006 i 2007 w sumie zebrano z rynku mniej niż w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Nie można zapominać o emitentach, którzy nie chcą dostosować się do zmieniających się rynkowych realiów. W tym roku już kilkanaście firm zrezygnowało lub przełożyło swoje giełdowe plany. Wartość tych ofert to przeszło 600 mln zł.