"Super Express" przyłapał byłego wiceministra zdrowia Krzysztofa Grzegorka (niezrzeszony), podejrzewanego o przyjęcie łapówki, który zamiast siedzieć w Sejmie raczył się piwem, by dopiero potem brać udział w głosowaniu.
"Czwartek. Godzina 18.50. W Sejmie trwają obrady. Od samego rana mozolnie punkt po punkcie posłowie debatują nad ważnymi dla Polski sprawami" - kreśli sytuację na Wiejskiej "SE". Tymczasem tuż przed godz. 19 Krzysztof Grzegorek wraz z posłem Platformy Arturem Gieradą opuszcza gmach przy ul. Wiejskiej i w jednej z knajpek Nowego Światu raczyć się dwoma kuflami zimnego piwa. Przed godz. 21 Grzegorek wraca do Sejmu. Najpierw kręci się w kuluarach, ale kiedy zauważa dziennikarzy - znika. Po 22 pojawia się jak gdyby nigdy nic w poselskich ławach. Najpierw przegląda dokumenty, by po chwili uczestniczyć w głosowaniach. Czuje się na tyle pewnie, że ucina sobie pogawędkę ze swoją byłą szefową, minister zdrowia Ewą Kopacz - pisze gazeta.
Na początku czerwca Grzegorek podał się do dymisji po tym, jak "Rzeczpospolita" ujawniła, że będąc ordynatorem jednego z oddziałów w szpitalu w Skarżysku-Kamiennej, miał wziąć łapówkę. Prezydium klubu PO zawiesiło go w prawach członka klubu. A kilka dni temu poseł zapowiedział, że zrzeknie się immunitetu.
To wstyd, że napity poseł decyduje o naszym losie - uważa gazeta.
Na początku czerwca Grzegorek podał się do dymisji po tym, jak "Rzeczpospolita" ujawniła, że będąc ordynatorem jednego z oddziałów w szpitalu w Skarżysku-Kamiennej, miał wziąć łapówkę. Prezydium klubu PO zawiesiło go w prawach członka klubu. A kilka dni temu poseł zapowiedział, że zrzeknie się immunitetu.
To wstyd, że napity poseł decyduje o naszym losie - uważa gazeta.