Wraz z reformą wojska i likwidacją poboru zniknie wojskowa służba zastępcza. Policja straci ponad cztery tysiące, a szpitale ok. trzech tysięcy najtańszych pracowników - sygnalizuje "Rzeczpospolita".
W policji na poborowych czekało 4 tys. etatów. W ten sposób, spełniając określone kryteria, mogli odsłużyć wojsko. Podczas służby zastępczej poborowi pomagali w patrolowaniu ulic i zabezpieczaniu imprez masowych. Po odsłużeniu 9 miesięcy mieli szansę na stałą pracę w policji.
W hospicjach i szpitalach służbę zastępczą odbywało co roku ok. 3 tys. osób. Służba ta trwała 18 miesięcy, o połowę dłużej niż w wojsku. Mogły się o nią starać osoby, które ze względu przekonania religijne czy światopoglądowe nie chciały iść do wojska.
Według gazety, dla pracodawcy byli to idealni pracownicy, bo pieniądze wypłacane jako żołd zwracało państwo; a jedyny koszt jaki pracodawca ponosił to 130 zł dopłaty do ZUS. Teraz, gdy służba zastępcza zniknie, będą oni musieli znaleźć pieniądze na zatrudnienie innych osób.
W hospicjach i szpitalach służbę zastępczą odbywało co roku ok. 3 tys. osób. Służba ta trwała 18 miesięcy, o połowę dłużej niż w wojsku. Mogły się o nią starać osoby, które ze względu przekonania religijne czy światopoglądowe nie chciały iść do wojska.
Według gazety, dla pracodawcy byli to idealni pracownicy, bo pieniądze wypłacane jako żołd zwracało państwo; a jedyny koszt jaki pracodawca ponosił to 130 zł dopłaty do ZUS. Teraz, gdy służba zastępcza zniknie, będą oni musieli znaleźć pieniądze na zatrudnienie innych osób.