W ścisłej tajemnicy na Kujawach powstał obóz dla irackich współpracowników naszej armii, którym grozi śmierć za kolaborację z Polakami informuje "Gazeta Wyborcza".
Rozpoczął się wielki odwrót polskiej armii z Iraku. Jednocześnie wojsko, służby specjalne i MSWiA prowadzą tajną operację, w ramach której do Polski mają przyjechać iraccy współpracownicy naszego wojska. Jawni, jak np. tłumacze, oraz tajni - agenci wojskowych służb.
Według "Wyborczej" jawnych współpracowników ma przylecieć do Polski około 200; liczba agentów okryta jest tajemnicą. Rząd nie ma jednak pomysłu, co z nimi zrobić.
- Najwygodniejsze z naszego punktu widzenia byłoby udzielenie jednorazowej pomocy finansowej w wysokości do 40 tys. dol. Wtedy Irakijczycy musieliby sami zadbać o swój los, wyjeżdżając np. do Jordanii.
Operacja stanęła jednak w miejscu, bo iracki rząd niespodziewanie odmówił wypuszczenia z kraju swoich obywateli. To w większości dobrze wykształceni ludzie: inżynierowie, lingwiści, absolwenci uniwersytetów. Są dla Iraku cenni.
- Mamy poważny kryzys. Nasz rząd niepotrzebnie ogłosił chęć sprowadzenia ich do Polski, twierdzą źródła "Wyborczej" w MON i armii. - Duńczycy i Brytyjczycy wywieźli swoich po cichu i nie było problemu.