Na początku listopada z ukraińskich kablówek mogą zniknąć rosyjskie stacje telewizyjne. Chce tego Narodowy Komitet ds. Telewizji i Radiofonii. Zarzuca on rosyjskim nadawcom działanie sprzeczne z ukraińskim prawem – pisze "Kommersant".
Z kablówek znikną prawdopodobnie najważniejsze rosyjskie kanały Pierwyj Kanał, RTR Planeta, REN TV i TVCI. W części sieci ich sygnał już został wyłączony. Rosjanie nie mają wątpliwości, że działania mają na celu całkowite wyparcie ich firm z rynku telewizyjnego Ukrainy.
W ostatnim czasie ukraiński regulator wiele razy wyrażał pretensje pod adresem zagranicznych nadawców. Na początku października nakazano dystrybutorom telewizji kablowej wyłączenie kanałów, które nie spełniają wymogów ukraińskiego prawa. Już teraz rosyjskich programów nie można oglądać w około 60 proc. sieci kablowych. Przedstawiciele Narodowego Komitetu ds. Telewizji i Radiofonii stwierdzili, że rosyjskie stacje łamią ustawę o radiofonii i telewizji, uchwaloną dwa lata temu. Podobno nadają reklamy niezgodnie z prawem autorskim i nie odprowadzają podatków od zysków. „Ukraińscy nadawcy muszą spełnić około 20 warunków zapisanych w ustawie, natomiast zagraniczni nawet nie próbują się do niej dostosować. Używają naszego terytorium, aby zarabiać na reklamach" – twierdzi szef Komitetu ds. Telewizji i Radiofonii.
Odbiorcy praktycznie stracili już możliwość oglądania rosyjskich kanałów w Czernichowie, Lwowie oraz na Zaporożu. W najbliższych dniach kanały znikną z największej kijowskiej sieci Wolija.
Przedstawiciele rosyjskich nadawców twierdzą, że regulator rynku medialnego nie zwrócił się do nich oficjalnie w sprawie zmiany reguł emisji. Nie mogą ich więc zastosować, ponieważ dokładnie nie znają stawianych im zarzutów. Zarówno nadawcy, jak i operatorzy mają nadzieję, że konflikt uda się rozwiązać polubownie przed 1 listopada.
„Ukraińskie władze muszą wykazać trochę dobrej woli", pisze dziennik. „Na dzień dzisiejszy ich działania przypominają polityczną cenzurę." Regulatorowi podobno nie podobają się ramówki rosyjskich stacji w czasie najważniejszych świąt narodowych.
Jak twierdzą rosyjscy nadawcy, obostrzenia mogą być zemstą za poparcie przez rosyjskie media Wiktora Janukowycza w ostatnich wyborach prezydenckich. Juszczenko wyłączając rosyjskie kanały łamie zasady demokracji i pluralizmu medialnego, konkluduje gazeta.
kr
W ostatnim czasie ukraiński regulator wiele razy wyrażał pretensje pod adresem zagranicznych nadawców. Na początku października nakazano dystrybutorom telewizji kablowej wyłączenie kanałów, które nie spełniają wymogów ukraińskiego prawa. Już teraz rosyjskich programów nie można oglądać w około 60 proc. sieci kablowych. Przedstawiciele Narodowego Komitetu ds. Telewizji i Radiofonii stwierdzili, że rosyjskie stacje łamią ustawę o radiofonii i telewizji, uchwaloną dwa lata temu. Podobno nadają reklamy niezgodnie z prawem autorskim i nie odprowadzają podatków od zysków. „Ukraińscy nadawcy muszą spełnić około 20 warunków zapisanych w ustawie, natomiast zagraniczni nawet nie próbują się do niej dostosować. Używają naszego terytorium, aby zarabiać na reklamach" – twierdzi szef Komitetu ds. Telewizji i Radiofonii.
Odbiorcy praktycznie stracili już możliwość oglądania rosyjskich kanałów w Czernichowie, Lwowie oraz na Zaporożu. W najbliższych dniach kanały znikną z największej kijowskiej sieci Wolija.
Przedstawiciele rosyjskich nadawców twierdzą, że regulator rynku medialnego nie zwrócił się do nich oficjalnie w sprawie zmiany reguł emisji. Nie mogą ich więc zastosować, ponieważ dokładnie nie znają stawianych im zarzutów. Zarówno nadawcy, jak i operatorzy mają nadzieję, że konflikt uda się rozwiązać polubownie przed 1 listopada.
„Ukraińskie władze muszą wykazać trochę dobrej woli", pisze dziennik. „Na dzień dzisiejszy ich działania przypominają polityczną cenzurę." Regulatorowi podobno nie podobają się ramówki rosyjskich stacji w czasie najważniejszych świąt narodowych.
Jak twierdzą rosyjscy nadawcy, obostrzenia mogą być zemstą za poparcie przez rosyjskie media Wiktora Janukowycza w ostatnich wyborach prezydenckich. Juszczenko wyłączając rosyjskie kanały łamie zasady demokracji i pluralizmu medialnego, konkluduje gazeta.
kr