Giełdowa bessa może potrwać aż do wiosny, ale WIG20 nie powinien spaść więcej niż 10-15 proc. poniżej obecnego poziomu. Za to odrabianie strat może zająć inwestorom przynajmniej cztery lata - informuje ustami analityków "Gazeta Wyborcza".
Od początku października indeksy giełdowe lecą w dół. WIG20 przez trzy tygodnie stracił prawie jedną czwartą swej wartości i spadł poniżej 1800 pkt, wracając do poziomów sprzed czterech lat. Od swych historycznych szczytów ceny akcji straciły średnio 55-60 proc.
Gazeta zapytała jak długo potrwa bessa renomowanych analityków zarządzającym funduszami oraz ekonomistów znającym się na giełdzie.
Z ich opinii wynika, że nie powinniśmy się obawiać krachu podobnego do tego, który nawiedził amerykańską giełdę w 1929 r.
Optymiści (m.in. Alfred Adamiec i Krzysztof Stupnicki) mówią, że właśnie dotykamy dna bessy. Akcje jeszcze przez kilka miesięcy nie będą drożały, ale najdalej wiosną przyszłego roku okaże się, że kryzys kredytowy został zażegnany, a diabeł światowej recesji wcale nie jest tak straszny, jak go malują. Za dwa, najdalej trzy lata akcje na warszawskiej giełdzie znów będą zbliżały się do historycznych rekordów, a WIG20 przełamie 4000 pkt.
Sceptycy (np. Sebastian Buczek i Piotr Kuczyński) twierdzą, że choć najgorsze mamy już za sobą, to do dna bessy wciąż nam trochę brakuje. Nawet jeśli obecnie potencjał spadkowy się wyczerpuje, a ceny trochę odbiją w górę, to na początku przyszłego roku giełdy wrócą do spadków. I dopiero wtedy wyznaczą prawdziwe dno bessy, nawet o 10-15 proc. niższe od poziomu, który dziś obserwujemy. W przypadku WIG20 oznaczałoby to osiągnięcie 1650-1600 pkt.
Eksperci nie są zgodni ile czasu zajmie powrót do rekordowych poziomów cen akcji. Sceptycy obstawiają, że straty uda się odrobić w ciągu pięciu-ośmiu lat, a jeden z nich nie wyklucza nawet, że zajmie to całą dekadę.
Jeśli wyciągnęlibyśmy średnią z prognoz naszych ekspertów, to okazałoby się, że WIG20 wróci do rekordowych poziomów za 4,5 roku. A więc dopiero na początku 2013 r. - pisze gazeta.
Gazeta zapytała jak długo potrwa bessa renomowanych analityków zarządzającym funduszami oraz ekonomistów znającym się na giełdzie.
Z ich opinii wynika, że nie powinniśmy się obawiać krachu podobnego do tego, który nawiedził amerykańską giełdę w 1929 r.
Optymiści (m.in. Alfred Adamiec i Krzysztof Stupnicki) mówią, że właśnie dotykamy dna bessy. Akcje jeszcze przez kilka miesięcy nie będą drożały, ale najdalej wiosną przyszłego roku okaże się, że kryzys kredytowy został zażegnany, a diabeł światowej recesji wcale nie jest tak straszny, jak go malują. Za dwa, najdalej trzy lata akcje na warszawskiej giełdzie znów będą zbliżały się do historycznych rekordów, a WIG20 przełamie 4000 pkt.
Sceptycy (np. Sebastian Buczek i Piotr Kuczyński) twierdzą, że choć najgorsze mamy już za sobą, to do dna bessy wciąż nam trochę brakuje. Nawet jeśli obecnie potencjał spadkowy się wyczerpuje, a ceny trochę odbiją w górę, to na początku przyszłego roku giełdy wrócą do spadków. I dopiero wtedy wyznaczą prawdziwe dno bessy, nawet o 10-15 proc. niższe od poziomu, który dziś obserwujemy. W przypadku WIG20 oznaczałoby to osiągnięcie 1650-1600 pkt.
Eksperci nie są zgodni ile czasu zajmie powrót do rekordowych poziomów cen akcji. Sceptycy obstawiają, że straty uda się odrobić w ciągu pięciu-ośmiu lat, a jeden z nich nie wyklucza nawet, że zajmie to całą dekadę.
Jeśli wyciągnęlibyśmy średnią z prognoz naszych ekspertów, to okazałoby się, że WIG20 wróci do rekordowych poziomów za 4,5 roku. A więc dopiero na początku 2013 r. - pisze gazeta.